Monika Irsmanbet
Listopad już się kończy, przyniósł refleksje, melancholie i zadumanie nad odchodzeniem, pożegnaniem, śmiercią i zaświatami. Za chwilkę zacznie się grudzień i przyniesie radość oczekiwania, podekscytowanie, narodziny, nadzieje, prezenty i światła, nie tylko choinkowe. Na koniec tego zaduszkowego miesiąca chciałabym podjąć się odpowiedzi na pytanie o karę za zbrodnie.
Jest tutaj, w naszej gromadzie, piękna istota, której zadałam owo pytanie. To kobieta, żona, matka, przyjaciółka Małgosia. Zapytałam jej „czy dożywotnie więzienie jest bestialstwem i powinno mieć miejsce w społeczeństwie naszego wieku?” Poczułam, że szarpnęłam obolałą strunę. Minie osiemnaście lat, gdy jej córeczka wyjechała z domu rowerem, jak zwykle do przyjaciół. Wesoła, pogodna, krzyknęła „pa” i… nigdy nie wróciła. Spotkała na swojej drodze pedofila. Śmierć za śmierć? Oko za oko? Karę śmierci wycofuje się i przywraca. W niektórych krajach zastępuje ją dożywocie. Dożywocie to czasem 25 lat. Niedługo być może wyjdzie z więzienia gwałciciel i morderca Magdy. Czy lepiej umrzeć szybko, czy umierać 25 – 50 lat? Czy kara śmierci zamieniona na dożywocie to cywilizacja, czy raczej pogłębienie barbarzyństwa, ciemnoty i nieświadomości? Moja przyjaciółka ma pewne siebie zdanie na ten temat. On wychodzi i może zabić znowu. Może chcieć odnaleźć rodzinę, która go usadziła za kratą na te wszystkie lata. Powinien na zawsze być pozbawiony tego, czego pozbawił Magdę? Radości, wycieczek, morza, gór?
Dla mnie kara śmierci nie jest karą. Jeżeli nie potrafimy dać życia w nagrodę, to nie możemy dać śmierci jako kary. Czy mamy prawo odbierać życie, którego nie daliśmy? Czy mogę coś o tym wiedzieć, nie będąc ani chwili w butach matki, która potknęła się o nagie ramię córki, ukryte pod liśćmi? Jeśli zabił – powinien ponieść śmierć. Dziwne, bo przecież, jeśli mord jest zbrodnią, to jak rozgrzeszyć społeczeństwo z niego? Zginął jeden człowiek i ginie drugi. Jeśli morderstwo jest złe, to jakie ma znaczenie, kto je popełnia? Jednostka czy sąd, czy społeczeństwo? Czy więc to kara, czy zbrodnia? Chcemy zemsty uznając, że morderca jest chory, zaburzony. Kim my jesteśmy, skazując na zbrodnie i ją współczyniąc? Czyż nie ukazuje się nasza mentalna słabość i choroba? Taki człowiek powinien być odizolowany od społeczeństwa i być leczony. To utopia, ale on powinien dostać empatię i pomoc, a nie karę. Gdyby śmierć winnego przywracała życie zabitemu… ale tego nie robi! Ktoś, kto odszedł, nie jest w stanie być ożywionym przez karę na mordercy czy w żaden inny sposób. Zabijając mordercę, zmywamy krew krwią.
Kara niczego nie uczy. Nie uczy tego, czego próbujemy karząc, nauczyć. Uczy tylko sprytu i wytrzymałości. Trafiasz do więzienia i spotykasz takich jak Ty, słabych, z ułomnościami, przestępców. Czemu więc więzienia rosną jak grzyby po deszczu? Czemu mimo praw i kodeksów przestępczość nie spada? Bo nie leży to w interesie sędziów, prawników, ławników, policjantów i strażników. Przestępczość daje nam możliwość poczuć się lepiej, bardziej moralnie, bardziej w szacunku. Porównując się z przestępcą, nasze ego może szybować. Grzesznicy są potrzebni świętym, aby mogli się czuć świętymi.
Tak naprawdę Budda, Jezus, Mahomet nie są gigantami, to „my” jesteśmy karłami. I każdy gigant ma swój cel w tym, aby karłów było dużo i karłami pozostali. Bez karłów nie ma gigantów. Osobiście nie jestem karłem ani gigantem, bo nie porównuję się z innymi. Nikt nie jest ode mnie ani lepszy, ani gorszy. Nie chcę być też sędzią i panem życia i śmierci. Nikt na tym świecie nie jest przestępcą i nigdy nim nie był. Są ludzie, którzy potrzebują empatii, ale nie kary. Wszystkie więzienia powinny być zamienione na domy opieki psychologicznej i medytacyjnej. Małgosiu, nie szłam w Twoich butach i tak sobie tylko rozkminiam. Trzymajmy się tego, co powiedział Picasso!