Monika Irsmanbet
Dlaczego mam zacząć od siebie, gdy świat wokół tonie w nieszczęściu? Co właściwie znaczy „od siebie” i kiedy „ja” przeradza się w „my”? Prawda jest taka, że dopóki w nas toczą się spory, wojny i ciężka przeszłość ciągnie – nie mamy władzy, nie mamy mocy, możliwości, nie mamy perspektywy, aby zrozumieć problemy globu. Dopóki nasza własna istota jest w chaosie i nieporządku – nie możemy brać się za naprawianie świata. Nie rozumiejąc samego siebie, nie zrozumiemy świata wokół. Taki start pomocowy zawsze będzie pomyłką, porażką, falstartem.
Dlaczego więc zaczynamy od świata? Ja nazywam tych ludzi „misjonarzami” i wieję od nich w podskokach poparzonych stóp. Tacy misjonarze zaczynają pomagać, proszeni lub nie (w końcu mają misję) i proponują swoje zawiłe, chore, nieuzdrowione rozwiązania. Tacy misjonarze to, świadomie lub nie, prawdziwi siewcy niezgody i mąciciele. Nie ustają w doradzaniu, punktowaniu i dźwiganiu kogoś, sami ledwo nad ziemią się unosząc. Moja babcia mówiła „prowadził ślepy głuchego”. Unikają swojej rzeczywistości, bo nie mają ani odwagi, ani jaj, ani zamiaru się z nią zmierzyć. Odwracając uwagę od siebie, angażują się w problemy innych, a ego szybuje rozkosznie, bujając się w emocji „bycia potrzebnym”.
Problemów na świecie jest dużo, ogromnie dużo. Życie czasem jest piekłem. Nieszczęścia, bieda, przemoc, okrucieństwo wobec zwierząt i ludzi. Istne szaleństwo. Rytuały, polowania, kanibalizm, degrengolada. To wszystko jednak rodzi się w nas ludziach. To wszystko rodzi się w duszach pojedynczych ludzi. Wspólnie tworzymy chaos tego świata, a świat jest tylko sumą wszystkich naszych relacji. Stworzyliśmy Adolfa Hitlera swoimi świadomościami, myślami, pragnieniami (świadomie lub nie). On był nam potrzebny, tego chcieliśmy i dlatego powstał i dlatego poszły za nim tysiące ludzi. Stworzony z ropy sączącej się z naszych ran, nieuzdrowionych przeszłości, błędnych rozumień sytuacji. Stworzyliśmy z naszych bałaganów i nieuporządkowań. Dziś świat potępia takie postacie, ale prawda jest taka, że zarówno wtedy, jak i dziś poszły i poszłyby za nim tysiące. To my jesteśmy korzeniami problemów, eskalacji, wojen, agresji, obozów koncentracyjnych i rzezi zwierząt.
Bieda nie jest przyczyną. Przyczyną jest chciwość. Wojna nie jest problemem, ale problemem jest indywidualna nerwica. Wschód uważa, że jeśli jeden procent ludzi, tylko jeden procent zacznie medytować, to znikną wszystkie wojny. Jednostka ma moc. Jednostka za jednostką. Świat jest odzwierciedleniem sumy jednostek, jednostkowych dusz. Zacznijmy tutaj, gdzie jesteśmy dziś. Właśnie z tego miejsca. Jesteśmy częścią ohydnego świata i jeśli zmienimy siebie, zmieni się świat. Sama świadomość, że świat potrzebuje nas, potrzebuje tej zmiany, jest ogromną siłą i wystarczy. Zacznijmy właśnie stąd, właśnie z miejsca, w którym dziś jesteśmy. Jeśli chcesz zmienić świat zacznij od siebie – mówił Gandhi. Zacznij od siebie, powtarzają dziś wszyscy niemalże nauczyciele duchowi. Zmienisz się Ty, to zmieni świat dookoła. Nikt nie tłumaczy, dlaczego i jak właściwie to nastąpi, ale te prawdy są głoszone i to są prawdy doskonale (moim zdaniem).
Bądź zmianą, którą chcesz widzieć w świecie. Zacznij od własnego podwórka, własnej sypialni, własnego wnętrza. Nie możesz nauczać czegoś, czego sam nie poznałeś. Nie można pomoc drugiemu wejść na szczyt, jeśli nie posiada się własnych nóg. Jeśli nie ma się własnej siły, to nie dźwignie się drugiego wyżej. Zacznij od siebie, bo jesteś korzeniem, a Twoja zmiana ma moc potężniejszą niż można sobie wyobrazić. Jeden procent! Jeden procent medytujących to jak różaniec z rąk w katolickiej kulturze – religii. Każdy dzień jest dobry, by złapać wiatr w swoje własne żagle i pożeglować w głąb siebie!!!