Kasia, jedna z czytelniczek, napisała do mnie piękny mail, w którym opisała jak daleko zaszła w rozwoju duchowym, czytając moje książki. Chwali się także, że chociaż poskromiła swoje Ego, to jednak nie udało jej się zabić ego do końca. Pyta, czy mnie się to udało, bo ona chciałaby chociaż raz w życiu poczuć, że jest wolna od Ego. Postanowiłem odpowiedzieć na ten mail publicznie, bo ten problem często pojawia się w komentarzach i mailach.
Otóż Kasia, tak samo jak każdy z nas, doskonale zna stan, gdy Ego znika zupełnie. Nie ma! Nie istnieje! Doświadczamy lub doświadczaliśmy tego mnóstwo razy. Zanim jednak powiem kiedy pozwólcie, że wyrażę swoje zdziwienie co do potrzeby pozbywania się Ego. W żadnej z moich książek nie napisałem, że trzeba zabić Ego. Bez Ego jesteśmy nikim w 3D, a przecież w tym wymiarze wciąż żyjemy. Owszem, nad Ego trzeba zapanować, żeby merdało ogonem jak dobrze ułożony pies, ale żeby z niego rezygnować? To nie jest dobry pomysł. W innych wymiarach Ego będzie nam niepotrzebne, ale póki co chyba za tym nie tęsknimy, prawda?
Źródłem tej tęsknoty jest stan, który doskonale znacie, całkowicie pozbawiony Ego. To seks. Podczas uprawiana seksu Ego znika całkowicie i to jest jeden z powodów atrakcyjności seksu. Widzicie jak przyjemnie i łatwo zabić Ego? Seks ma zresztą dużo więcej powodów jego atrakcyjności, dlatego Kościół robił i robi co tylko może, żeby seks zohydzić, zniszczyć i to weszło do podświadomości wielu ludzi. Podświadomie traktują seks jak coś brudnego i niegodnego. Księża też mają z tym niezłą jazdę, bo przecież z seksu nie zrezygnowali, ale uprawiając go, nabawiają się poczucia winy.
Dziwicie się? Od tysięcy lat grzmią z ambon, że seks jest największym grzechem, a w zakrystii natychmiast podciągają sukienkę, gdy tylko trafi się jakiś chłopiec czy dziewczynka, bo przecież, żeby życie na plebanii miało smaczek – raz dziewczynka raz chłopaczek. W tym przypadku poczucie winy jest całkowicie uzasadnione, ale poproszę o chwilę refleksji nad sobą. Załóżmy, że jesteś wolnym człowiekiem XXI wieku i uważasz, że w seksie nie ma niczego złego, to czy te zaszłości nie są powodem, że nie wchodzisz w seks totalnie? Czy banalna zmiana pozycji, nie mówiąc już o bardziej wyrafinowanych praktykach, nie wywołuje w Tobie poczucia, że robisz coś złego?
Jeśli nie wchodzisz w seks totalnie, to znaczy, że nie wiesz, co to jest seks, który jest czystą energią o ogromnej mocy. Umysł nic tu nie ma do roboty, a Ego znika na dobre. To jedna z tych dziwnych sytuacji, gdy intelekt głupieje, bo nie wie, co ma robić. Umysł jest stworzony do „normalnych” sytuacji, a to nie jest dla niego normalna sytuacja, gdy ciało wykonuje głupawe ruchy (jak to określił kiedyś Jan Nowicki) w ogromnym podnieceniu. Nie ma myśli, nie ma Ego! Podejrzewam, że Kasia tego doświadczyła i teraz za tym podświadomie tęskni, dlatego chce zabić Ego.
To temat rzeka, ale nie będę go jutro kontynuował, bo mamy przecież ostatni piątek, piątunio, więc zapraszam na pogaduchę do mojego ogródeczka, chyba po raz ostatni w tym roku. To nie będzie pogaducha o seksie, ale zapewniam, że równie podniecająca. Zapraszam zatem do zakładki „Filmiki”.