Monika Irsmanbet
Emocje. Emocje to my. Składamy się z emocji (również), jesteśmy istotami emocjonalnymi. Żywe organizmy z całą tą paletą barw, czerni i bieli. Radości i smutku. Miłości i nienawiści. Jakie piękne, wyjątkowe i barwne jest nasze życie dzięki emocjom. Są cudowne i cudownie, że są, ale bywają naprawdę trudne i mroczne. I o tych właśnie trudnych chciałam dziś wspomnieć.
Chwile naszego życia, gdy przeżywamy traumy odejść, pożegnań, głodu czy innego cierpienia fizycznego zapisują się w nas „na zawsze”. W teorii należą do przeszłości, w praktyce nadal na nas wpływają, oddziałują i układają nam życie. Wiele już razy poruszany był tutaj wątek somatyzowania chorób przez ciało. Większość z nas już wie, że cierpienie fizyczne nie zawsze bierze się ze „zmęczenia materiału”, a po prostu rodzi się w głowie. Dr Bradley Nelson przyczyny upatruje właśnie w zablokowanych emocjach z przeszłości. W swojej książce, gorąco polecanej przez choćby Dispenzę, uczy nas jak docierać do tych zablokowanych emocji, jak pytać o nie naszą wszechwiedzącą podświadomą stronę umysłu, jak je uwalniać i co za tym idzie – jak przywracać sobie zdrowie psychiczne i fizyczne.
Emocje wypełniają szczelnie naszą podświadomość, kierując naszymi gustami, wyborami, decyzjami i smakami. Wpływają na kondycje naszego ciała fizycznego i stan psychiczny. Służą nam właśnie do tego, aby boska energia mogła się z nami komunikować, ukierunkowywać nas i motywować do działania. Służą nam pomocą, abyśmy nie popadli w marazm i budzili się do pracy nad sobą, nad swym życiem i doświadczeniem. Wszystkie one (emocje) są niezbędne właśnie nam i dla nas właściwe. Te trudne i bolesne są równie nasze i równie wartościowe. Każda emocja ma swoją własną, niepowtarzalną częstotliwość drgań (tak wiem, znowu o tym, że jesteśmy energią).
Większość z nas tak mocno, tak bardzo wypiera trudne doświadczenia, że może z czasem popaść we wrażenie „ich niemienia”, ”nieprzeżycia”, „niedoznania” i zupełnie je blokuje. Nigdy jednak nie jesteśmy od nich wolni, bo nasza podświadomość zapisuje każdą sekundę i pamięta wszystko. Metoda Dr. Nelsona pomaga nam do tych zakamarków dotrzeć, pomaga skontaktować się z podświadomością. Taka potężna zablokowana dawka stresu to ogromny bagaż, który dźwigamy i który czasem rujnuje nam życie. Do podświadomości można dotrzeć różnymi drogami i na różne sposoby. Kod Emocji, który mnie osobiście zauroczył, okazał się dla mnie zbawienny. To sposób proponowany przez Dr. Nelsona. Nasza przyszłość jest zakładnikiem przeszłości i dlatego warto docierać do tej ukrytej części siebie. W stanie świadomości jesteśmy czasem zupełnie nieświadomi podświadomości. Okazuje się, ze trauma zaistniała nawet w życiu płodowym, albo jeszcze wcześniej (przy zejściu duszy na ziemie) potrafi (i robi to) potwornie pokomplikować nam życie, postrzeganie świata i zdrowie naszego ciała. Traumy rodowe, dziedziczone mają równie ogromny, potężny wpływ.
Nelson przywołuje wypowiedzi ludzi, którzy dotarli do blokującego strachu, narodzonego w duszy przed planowanym zejściem na ziemię. Przywołuje też historię, której rodowe strachy były uwalniane aż do 12 pokoleń wstecz. To naprawdę ogromna siła. W sposób znakomity opisuje sytuacje, gdy przy uwalnianiu dziedziczonych traum rodowych wszyscy, którzy je nam ofiarowali, są obecni na sesji i gorąco kibicują i radują się zakończeniem i uzdrowieniem. To niezwykłe. Takie uwolnione przez nas i uzdrowione traumy i emocje to cały bagaż mniej dla naszych następnych pokoleń, w tym naszych dzieci. Jeśli dręczą Cię niewyjaśnione bóle, wciąż trafiasz na oszustów życiowych, na trudne przypadki, miewasz powtarzające się wypadki, zachęcam do Kodu emocji. Może się okazać fascynującą podróżą w głąb siebie. Bezpiecznej podróży!