Zapomnieć o traumie – jakże często spotykam się z tym problemem. Wielu moich patientów prosi mnie, aby podczas hipnozy wymazać z pamięci straszne zdarzenia, jakich doświadczyli. To nie tak, proszę Państwa. Jeśli zdarzyło się coś tragicznego, przykrego lub stresującego, to nie po to, aby wymazywać je z pamięci. Chodzi o to, aby wracając pamięcią – nie cierpieć i nie przeżywać tego tak strasznie emocjonalnie. Są ku temu różne narzędzia, które znajdziecie w moich książkach, a hipnozy przecież nie zastosujecie. Ale już autohipnozę jak najbardziej.
A podstawowym narzędziem jest przecież medytacja. Niektórzy z nas medytując, nieważne jaką metodą, starannie omijają, albo przynajmniej starają się omijać traumatyczne zdarzenia. Na dłuższą metę to nic nie da, bo zawsze będą wyskakiwać jak diabeł z pudełka jeśli się z nimi nie uporamy na dobre. Dlatego też zachęcam do większej odwagi podczas medytacji i nieodwracania się od tego co nas boli a wręcz odwrotnie – skupienia się właśnie na tym. Warto wiedzieć, że nic tak mocno nie zapada w pamięć, jak chęć zapomnienia.
Gdy już wejdziecie na fale alfa i nie wiadomo skąd pojawi się jakieś tragiczne wspomnienie, wejdź w nie, zamiast je omijać. Wejdź i zapomnij o wszystkim innym. Wejdź w emocje strachu, przerażenia, żalu, czy wstydu, zanurz się w nich i chłoń je jak gąbka. Nie zapominaj ani przez chwilę, że „to” zdarzyło się „po coś”, najczęściej po to, abyś doświadczył(a) strachu, przerażenia, żalu, czy wstydu. Bądź więc tym strachem, żalem, wstydem, bo medytowanie to zatarcie granicy pomiędzy obserwatorem a obserwowanym. Teraz już nie stoimy z boku, ale wchodzimy w swoje traumatyczne emocje z siłą wodospadu!
Po jakimś czasie zauważymy, że emocje rozpływają się, znikają, topią się w naszym ogniu uwagi jak świeca, z której zostanie tylko ogarek. Ale ten ogarek już nie będzie bolał. To już nie będzie nasza tortura, to będzie doświadczenie! Niewykluczone, że pojawi się uczucie ulgi a może nawet radość. Większość cierpiących ludzi w to nie wierzy, ale zapewniam, że to możliwe. Chyba nie myślicie, że nie miałem żadnych wstydliwych, bolesnych, a nawet przerażających zdarzeń? Teraz gdy na nie przypadkowo w myślach wpadnę, czuję taką radość. Naprawdę nie warto stać z boku, warto wejść w tę radość, aby być radością.
Na koniec takiej medytacji trzeba wyrazić swoją wdzięczność za to co nas spotkało, bo to nas zmieniło i teraz jesteśmy już inni. Być może pierwsza przeprowadzona medytacja w ten sposób nie zakończy się aż takim spektakularnym sukcesem radości, ale gdy będziemy ją powtarzać, w końcu uzyskamy to czego chcemy. I już bez strachu będziemy mogli pomyśleć o tym, co przez tyle lat powodowało kłucie w sercu, dreszcze i gwałtowny wzrost ciśnienia. Takie objawy na zawsze znikną, a my będziemy mogli na spokojnie o tym myśleć. I o to chodzi!
p.s.
Jesteśmy na Ziemi, żeby zbijać bąki. I nie dajcie sobie wmówić, że jest inaczej – powiedział niezwykle dosadnie Kurt Vonnegut. Na tej myśli oparłem swoja piątkową rolkę: ŻYCIE BEZ CELU