Gdy widzę zacietrzewione twarze ludzi, którzy usiłują mnie przekonać do swojego oglądu świata, jest mi ich zwyczajnie żal. Kiedyś mnie drażnili. Wchodziłem z nimi w polemiki, a czasem nawet w kłótnie — dopóki nie zrozumiałem, że każdy z nas żyje w innej rzeczywistości. Patrzymy niby na to samo, a jednak widzimy coś zupełnie innego. Debaty z Końskich i ta z „Republiki” były jak lustro kwantowe — w każdym widzu odbił się inny bohater.
I tak będzie zawsze. Każdy bowiem kroczy po swojej własnej ścieżce kwantowej — niczym po osobistym labiryncie emocji, myśli i doświadczeń. Nie istnieje jedna, wspólna rzeczywistość. Istnieje ich nieskończona ilość: ścieżki kwantowe, które czasem się przecinają, czasem biegną równolegle, a czasem drastycznie się rozchodzą. Większość ludzi sądzi, że nie mają wyboru, więc idą jedyną możliwą drogą. Dla jednych to droga z Trzaskowskim, dla innych z Nawrockim, a jeszcze dla innych z Braunem, w całej swej brunatnej krasie.
Oni są gotowi bić się o swojego kandydata. I rzeczywiście to robią z gorliwością neofity i ślepotą wyznawcy. Nikt ich nie przekona, że to nie ma większego znaczenia, która kukiełka zasiądzie na fotelu w pałacu przy Krakowskim Przedmieściu. Żeby dojść do takiej konkluzji, trzeba zmienić swoją ścieżkę kwantową. A to nie takie proste. Władza — wspierana przez media i Kościół — robi wszystko, żebyśmy tego nie zrobili. Masz podążać wytyczonym szlakiem. Możesz sobie co najwyżej zmienić kolor plecaka, ale rzeczywistość musi pozostać ta sama!
Można jednak odciąć od tej manipulacji. Każdy z nas ma w sobie taką moc. Ale to nie jest opcja dla leniwych. Zmiana wymaga wysiłku, samoświadomości i duchowego dojrzewania. Dopiero wtedy zaczynasz dostrzegać, że możesz świadomie przechodzić między rzeczywistościami, wybierać, kreować, bo przestajesz być marionetką cudzych idei. Zaczynasz być sobą i nie jesteś już niewolnikiem narzucanych myśli, bo zaczynasz kreować swoje życie świadomie!
Czy sądzicie, że ta niezwykle prosta prawda dotrze do tych, którzy dziś wrzeszczą „zabić Trzaskowskiego” albo „je**ć Nawrockiego”? Wątpię. Bo żeby się obudzić, trzeba najpierw przestać wierzyć, że to, co nas zewsząd otacza to jedyna rzeczywistość. A oni przecież tę polityczną rzeczywistość traktują jak świętość. Więc będą walczyć o swoją klatkę do ostatniego łańcucha.
p.s.
Ta piosenka musiała się znaleźć w moim zbiorze piosenek biesiadnych, chociaż jest niezwykle dramatyczna. Napisał ją Michał Bałucki w krakowskim więzieniu. Trafił tam pod koniec 1863 r. za udział w ruchu narodowym podczas powstania. Siedział w jednej celi z góralem z Chochołowa, którego żandarmeria ujęła pod Michałowicami na granicy rosyjskiej. To dzięki temu góralowi powstał wiersz „Dla chleba”, do którego muzykę napisał… I tu jest kłopot, bo domniemanych kompozytorów było kilku. W każdym razie powstała pieśń, którą kiedyś znał każdy Polak. Postanowiłem ją nagrać bez maniery biesiadnej, zdecydowanie poważnie, solidnie i dramatycznie, tak jak na to zasługuje. A efekt? Liczę na Twoją ocenę. GÓRALU, CZY CI NIE ŻAL