– A ja tam już w nic nie wierzę – powiedziała moja sąsiadka, ale ja nie wierzę w tę jej niewiarę. Może dlatego, że jako jedna z nielicznych mieszkańców naszej ulicy zapimpala do kościoła każdej niedzieli bez względu na swoje chore nogi. Tacy ludzie są nieuleczalnie religijni i będą wierzyć bez względu na to co wyprawia ich proboszcz, biskup czy sam papież Franciszek. Uważam, że to dotyczy znakomitej większości moich rodaków. Gdy rozmawiam z kimś na temat wiary, prawie zawsze słyszę to samo: w coś trzeba wierzyć!
Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego podaje z niechęcią, że w cotygodniowych mszach bierze udział już tylko 29,5% wiernych. A przecież uczestnictwo w niedzielnej mszy to fundament KK! Nie dziwi zatem fakt, że komunię przyjmuje jeszcze mniej, bo tylko 13,9%! Wygląda zatem, że pozostałe 70% Polaków to ateiści? Prof. Czapiński twierdzi, że prawdziwych ateistów mamy jednak 25% i tylko 10% osób głęboko religijnych. A reszta? Reszta to albo ludzie niby wierzący, niby katolicy, niby praktykujący albo apateiści.
Apateiści. Tak profesor nazywa ludzi, którzy nie zastanawiają się zbytnio nad życiem! Pracują, zarabiają kasę, biegną w wyścigu szczurów, flirtują, uprawiają seks, rodzą dzieci… po prostu żyją! Apateiści od apatyczności. Dystans, obojętność, wdupizm! Jest ich coraz więcej, ale to wcale nie znaczy, że w nic nie wierzą. Wierzą w różne rzeczy: w zabobony na przykład. Czy zdajecie sobie sprawę, że prawie połowa naszego społeczeństwa korzysta z usług wróżek, jasnowidzów i wsłuchuje się w przepowiednie proroków?
Ludzie są w stanie wierzyć w cokolwiek, mogą być wyznawcami Latającego Potwora Spaghetti na przykład. Natura ludzka jest skomplikowana i jeśli skupiamy się na jakiejś idei, traktując ją na początku niezwykle lajtowo, po pewnym czasie może przekształcić się w wiarę. Tacy Raelianie wierzą, że ich przywódca (kierowca wyścigowy notabene) otrzymał przekaz i instrukcje dla ludzkości od istot podobnych do człowieka, prawdziwych twórców życia na Ziemi. Nie wystarczy więc nie wierzyć w Boga w trójcy jedynego, aby uważać się za ateistę.
Ja jestem ateistą, bo W NIC nie wierzę, natomiast mam różne przekonania. Np. że mój duch jest wieczny, może inkarnować i włóczyć się po nieskończonej ilości wymiarów Wszechświata. To nie jest wiara, to jest przekonanie! Wiara jest zawsze narzucona z zewnątrz, przekonanie pochodzi z wewnątrz, akceptujemy je albo nie. To jeszcze nic. Religii nie można zmienić bezkarnie a przekonanie jak najbardziej. To nie jest niekorzystne, ale wręcz pożądane. Wraz z rozwojem duchowym zmieniamy przekonania i to jest całkowicie naturalne! Duch człowieka poprzez rozwój poznaje, uczy się, chłonie wiedzę i ten proces jest wieczny. Nigdy się nie skończy i będzie trwał do końca Wszechświata i jeden dzień dłużej.
p.s.
Marzec, cały marzec kojarzy mi się z kobietami. Każdy przecież ma wśród przyjaciół czy znajomych jakąś Bożenkę, czy Krysię. Pozwólcie zatem, że w marcu posłuchacie piosenek poświęconych kobietom. Nie ma brzydkich kobiet, co najwyżej jest za mało wódki – to było popularne powiedzenie w dawnych czasach. I to się sprawdzało gdy siedziało się w zadymionym lokalu pośród bandy pijanej, a jedynym obiektem uczuć była kelnerka. Starałem się oddać tę atmosferę w tym „wolnym numerze”, który zawsze tańczyło się wtedy wtulonym namiętnie w partnerkę: KELNERECZKA