Wpadliście na to, że szóstą zasadą Ikigai jest śmiech? Badani długowieczni Japończycy z Ogimi szczerzą zęby w uśmiechu od rana do wieczora do każdego, nie tylko do przyjaciół, ale również do przypadkowych przechodniów. Doskonale wiedzą, że ich uśmiech nie tylko wpływa na innych, ale również relaksuje tego, kto się uśmiecha. My, ludzie Zachodu też już to wiemy, nawet wymyśliliśmy gelotologię („gelos” w język greckim oznacza „śmiać się”), która zajmuje się wpływem śmiechu na zdrowie. Badania naukowe dowiodły, że śmiech obniża ryzyko powstawania zawałów, przyspiesza krążenie krwi, obniża poziom cholesterolu i ciśnienia. Śmiejąc się, masujemy wewnętrzne narządy, dzięki czemu pogłębia się oddech i dotlenia mózg, a częsty chichot wpływa niezwykle pozytywnie na układ odpornościowy. Chodzi o endorfiny, czyli hormony szczęścia, które obniżają poziom stresu, poprawiają samopoczucie i odprężają.
Smutasy mają mniejsze szanse na długowieczność, bo zamiast śmiać się z trudności, które wcześniej czy później przeminą, przeżuwają je jak krowa trawę. Hokusai, japoński artysta był niezwykle pogodnym człowiekiem, zawsze uśmiechniętym i zostawił nam takie sympatyczne przesłanie: Wszystko, co wykonałem przed siedemdziesiątką, nie zasługuje na to, by o tym wspominać. To w wieku siedemdziesięciu trzech lat w jakiś sposób zacząłem rozumieć prawdziwą istotę natury, zwierząt i ziół, drzew i ptaków, ryb i owadów; w wyniku tego w wieku osiemdziesięciu lat powinienem dokonać jeszcze większych postępów; w wieku dziewięćdziesięciu chcę zgłębić tajemnice rzeczy; w wieku stu zdecydowanie powinienem osiągnąć mistrzostwo, a kiedy będę miał sto dziesięć, wszystko, co stworzę, powinno mieć instynkt życia.
Ten tekst zawibrował w moim sercu, bo jak zapewne wiecie, przez całe lata uprawiałem zawód satyryka. W swoich pisanych i wygłaszanych ze sceny tekstach (jeszcze wtedy stand up nie istniał, wygłaszało się monologi) ostro dopieprzałem się do każdego, kto się wychylił. To przynosiło śmiech na widowni, kasę i uznanie, roboty miałem po kokardę, ale kiedyś doszło do mnie, że świadomie mogę robić komuś krzywdę. Nie znałem przecież wszystkich okoliczności, dlaczego ten ktoś „się wychylił” a ja jechałem po nim jak po łysej kobyle. Potrafię tak jechać do dziś i mógłbym napisać jakiś zjadliwy tekst, chociażby na temat komendanta granatnika, ale tego nie zrobię. Może dlatego, że w wieku siedemdziesięciu lat w jakiś sposób zacząłem rozumieć prawdziwą istotę natury, zwierząt i ziół, drzew i ptaków, ryb i owadów i ludzi!
Nie chcę nikogo krzywdzić, ale wciąż lubię żartować. Doceniacie tę moją skłonność, mam na to dowody w waszych sympatycznych mailach, za które dziękuję. Jeśli uśmiechacie się, czytając moje teksty, to jest to, o co mi chodzi. Praktykuję śmiech również podczas sesji hipnoterapii, chociaż często przychodzą do mnie ludzie w rozpaczy z powodu nieuleczalnej choroby lub w głębokim smutku po stracie kogoś bliskiego. Rozumiem ból patienta a mimo to prowokuję do uśmiechu. Czasami namawiam do udawania i zachęcam do podnoszenia kącików ust do góry, chociaż w sercu żałość i beznadzieja. Taki „techniczny” uśmiech zaczyna działać, bo ciało nie potrafi rozróżnić, czy śmiech jest udawany, czy prawdziwy. W dalszej kolejności łapie się na to oszustwo podświadomość i patient zaczyna wychodzić ze stanu depresji.
To znana praktyka stosowana w „jodze śmiechu”, chociażby, polegająca na wywoływaniu uśmiechu poprzez specjalne ćwiczenia. Wystarczy połączyć proste techniki oddechowe jogi i relaksację, aby korzystać z zalet jogi śmiechu. Uczymy się jednocześnie odprężenia, radzenia sobie z negatywnymi emocjami i prawidłowego oddychania. Naprawdę warto uśmiechać się, nawet gdy ten uśmiech jest wymuszony, bo symetryczne uniesienie kącików ust daje zadziwiająco pozytywne efekty. Proszę o tym pamiętać w Nowym Roku. To nie są życzenia, to jest Wasz obowiązek, skoro już się ze mną kolegujecie. Wszystkiego najśmieszniejszego w 2023!