Wiara, przekonanie, ufność, pewność wyzdrowienia – to jest klucz uzdrawiania kwantowego, o którym prawie zawsze zapominamy gdy paraliżuje nas strach po usłyszeniu diagnozy – ma pan(i) raka! To naprawdę ważne, większość moich patientów zdaje sobie z tego sprawę, więc starają się dostosować do zaleceń i mówią: nie mam już raka! Mówią głośno, zdecydowanie, a na dnie duszy wciąż drzemie strach i niepewność. I z tego ziarna nic nie wyrośnie! Nie z każdej mąki będzie chleb, z każdego jabłka wino a z każdego gadania zdrowie. Tu chodzi o stuprocentową pewność, o jakiej pisałem w „Popierdywaniu metafizyką”. Według wiary waszej niech wam się stanie – pamiętacie, kto to powiedział? Jezus, ten Jezus, który chodził po wodzie właśnie dlatego. Z tego samego powodu my chodzimy po ziemi, krok za krokiem, krok za krokiem, krok za krokiem… Dlaczego? Bo mamy absolutną pewność, że możemy to zrobić. Bez tej wiary nie mogliśmy zrobić ani jednego kroku.
Ta pewność, którą powinniśmy w sobie wytrenować, dotyczy całej rzeczywistości, naszych związków, uczuć, pracy, pieniędzy, podróży – wszystkiego! Żebyście to jeszcze silniej poczuli, przytoczę anegdotę, podobno jak najbardziej prawdziwą, którą opowiedziała Marie-Louise von Franz. Ta pani była jedną z najzdolniejszych uczennic Carla Gustava Junga. Kim był Jung, nie muszę objaśniać, a to on poznał ją z jedną ze swoich pacjentek. Przez kilka miesięcy w roku pacjentka zachowywała się jak żona Lota. Całymi dniami leżała lub siedziała w tej samej pozycji, wpatrując się w jakiś punkt na ścianie. To taki rodzaj katatonii, z której wychodziła po jakimś czasie. Potem przepraszała Junga za brak kontaktu, ale była wtedy na Księżycu, gdzie jest królową jakiegoś kobiecego plemienia i co jakiś czas musi tam wracać.
Mówiła to z pełnym przekonaniem, stuprocentową wiarą właśnie i ta jej pewność dziwiła i drażniła Marie-Louisę więc poprosiła Junga o wyjaśnienie. – Przecież to zwykłe urojenia i konfabulacje – denerwowała się, ale Jung zdecydowanie zaprzeczył. – Ależ skąd! – odpowiedział – Ona naprawdę była na Księżycu! Wiecie już, o co chodzi? Każdy z nas jest na swoim Księżycu, czyli w swoim matriksie. A w nim mamy swoje subiektywne odczucia i przekonania, czasami nieakceptowalne z zewnątrz. Dla innych jesteśmy kretynami, ale we własnych odczuciach to stuprocentowa rzeczywistość! I to ona wpływa w sposób zasadniczy na nasze życie.
Wyjaśnienie Junga jest kluczem do zrozumienia innych ludzi, ich pokręconych posunięć, niedorzecznych punktów widzenia. Z naszej perspektywy wydają się całkowicie idiotyczne i nieracjonalne, ale w matriksie tych osób są głęboką prawdą emocjonalną i zaspokajają ich istotne potrzeby. Dlatego nie dziwcie się, że niektórzy ludzie wychodzą ze swoich chorób w różny sposób. Tylko w medycynie konwencjonalnej jesteś przypadkiem chorobowym przypisanym kolejnym rubrykom w międzynarodowej klasyfikacji chorób i problemów zdrowotnych. W rzeczywistości jesteś jedynym, oryginalnym, niepowtarzalnym Bytem we Wszechświecie i musisz znaleźć dla siebie jedyne, oryginalne, niepowtarzalne metody leczenia.
Jeśli Twoja wiara ma ciężar gatunkowy tej pacjentki z Księżyca, wyleczy Cię byle zioło, rytuał, lekarstwo, chemioterapia lub czerwona nitka zawiązana na małym palcu. Tylko musisz mieć niezachwianą, stuprocentową pewność, że to jest dla Ciebie najlepsze zioło, najlepsze lekarstwo, najlepsza chemia i najlepszy rytuał z czerwoną nitką na palcu. Co Ci szkodzi, gdy inni będą mówić, że urwałaś(eś) się z Księżyca?