W Internecie ktoś promuje akcję bożonarodzeniową „puste kościoły i pusta taca”. Akcja ma zniechęcać ludzi do świątecznych nabożeństw, a to ma się przełożyć na kasę, wiadomo przecież, że święta to żniwa dla duchowieństwa. „Zamiast klerowi, daj wnukowi” – podpowiadają organizatorzy akcji, a ja się zastanawiam, do kogo akcja jest skierowana. Dla wybudzonych zdecydowanie nie, bo oni znają się z Kościołem tylko z widzenia i bez żadnych skrupułów nie wpuszczają księdza po kolędzie po zwyczajową kopertkę. A więc akcja dla wyznawców Boga w Trójcy Jedynego, Ojca, Syna i Ducha świętego?
To zupełnie bez sensu, bo jedynym efektem będzie ich rozdrażnienie. Oni wciąż znajdują duchowe czy społeczne a najczęściej stadne oparcie w Kościele i nie ma najmniejszego sensu nawoływać ich do buntu. Oświecenie przychodzi indywidualnie! Jeśli ktoś jeszcze nie dojrzał, to nie spadnie z kościelnego drzewa pod wpływem akcji. Nie zapominajmy, że każdy z nas jest na innym poziomie rozwoju duchowego i musi naprawdę sporo doświadczyć, aby wejść o jeden szczebelek wyżej na drabinie Hawkinsa. A jeśli ktoś chce trochę dłużej pobyć w charakterze owieczki, ma do tego prawo. Zanim przestanie być owieczką, niech się nacieszy atmosferą świąt.
Sztuczna, bajkowa, zniewalająca atmosfera weszła głęboko do naszej podświadomości i ja nie widzę najmniejszej potrzeby, aby z nią walczyć. Owszem, manipulują nami, abyśmy musieli kupić prezenty, kupić i ubrać choinkę, kupić ozdoby na choinkę, kupić i zabić karpia, kupić mnóstwo produktów, przygotować je i odsiedzieć swoje przy stole. Mnie nie zmanipulowali, ale jeśli zmanipulowani czują się z tym dobrze, to chwała na wysokości! Wszechobecna świąteczna atmosfera jest wyczekiwana i potrzebna tysiącom ludzi i nie widzę najmniejszej potrzeby, aby im to odbierać.
Przytoczę Państwu mojego suchara sprzed lat na ten temat. Pisałem wtedy takie krótkie scenki radiowe „Podsłuchane w kiwitramwaju”. Namawiają mnie teraz, żeby ten obfity materiał wydać w formie książki. Jeśli znajdzie się wydawca, kto wie? Bo mnie już trochę znudziła się zabawa w księgarnię, ale autor jeszcze we mnie na dobre nie usnął. Przedstawiam zatem taką książkową formę starej scenki z tramwaju. Akurat siedziałem za dwojgiem staruszków. Pewnie byli w moim wieku, w jakim jestem teraz, ale dla mnie byli wtedy staruszkami. Schludni, posiwiali, pomarszczeni… Ona w szarym kapelutku, on w szarym kapeluszu, ona w szarym paletku, on w szarym płaszczu. Szarzy ludzie obserwowali przez tramwajową szybę kolorową, świąteczną Warszawę.
- – Uwielbiam tę bożonarodzeniową atmosferę – zachwycała się starsza pani zapatrzona w szybę. – Kolorowe choinki w oknach, Mikołaje na ulicach, w sklepach grają kolędy, cudo!
- – Tak lubisz Boże Narodzenie? – zapytał jej równie leciwy towarzysz.
- – Bardzo – zapewniła staruszka – I jeszcze Wigilię! Rodzina za stołem, życzenia, prezenty, uśmiechy… Magia po prostu. Chyba nie ma nic piękniejszego.
- – Nic? – zapytał staruszek, jakby z odrobiną podtekstu w głosie.
- Staruszka to wychwyciła, bo odwróciła się zaskoczona i patrząc mu prosto w oczy, potwierdziła, przeciągając samogłoskę i.
- – Niiiic.
- – Na pewno? – najwyraźniej staruszek przekomarzał się, bo na jego pomarszczonej twarzy pojawił się dwuznaczny, szelmowski uśmieszek – W takim razie odpowiedz mi, co wolisz? Seks czy Boże Narodzenie?
- – Seks oczywiście! – bez wahania odpowiedziała starsza pani i po chwili apatycznie westchnęła – Ale Boże Narodzenie jest częściej.
p.s.
Pozostając w atmosferze świąt, swoją najnowszą rolkę poświęciłem więzi „z górą”, którą wierzący odczuwają niezwykle silnie w czasie Bożego Narodzenia: POŁĄCZENIE Z BOGIEM