Cichnie plandemia więc władza znalazła sobie nowy temat do straszenia, a nasze „wolne media” wykonują polecenie jak zawsze gorliwie. Młócili temat wojny na Ukrainie, jak tylko się da, chociaż praktycznie nic nowego się nie działo. Wojska Putina stały przy granicy, a Zachód powtarzał jak mantrę zawsze to samo: Jeżeli Rosja zdecyduje się na użycie siły militarnej przeciw jednemu ze swych sąsiadów, zostanie objęta surowymi sankcjami politycznymi i gospodarczymi. Tak to wyglądało mniej więcej, a teraz podobno Rosjanie zaczynają wycofywać się do swoich baz. Ani trochę w to nie wierzę, bo w takich sytuacjach zawsze coś dzieje się po cichu, po wielkiemu cichu.
W tajemnicy toczą się jakieś tajne układy, odstąpienia, przystąpienia i transakcje polityczne, o których nie mamy zielonego pojęcia. A powinniśmy, bo podobno Polska macza w tym swoje łapki. Tu i ówdzie można natknąć się na doniesienia, że nasz rząd zawarł jakiś tajny sojusz obronny z Ukrainą i Wielką Brytanią. Ukraińcy się tym pochwalili, ale nasze media udają, że deszcz pada, sznur w wodę, końca nie ma. Czyżby nasi rządzący nie znali historii i znaczenia tajnych układów, które zawsze przynosiły nam wojny, zniszczenie i niewolę? Przecież taki sojusz jest doskonałym pretekstem dla Rosjan, aby ich czołgi mogły pojawić się w naszych miastach. Anglicy jak zawsze wywiną się sianem, a my znowu zostaniemy z ruinami i zgliszczami!
Już mieliśmy sojusz z Ukrainą w 1920 roku, który zawarł ówczesny Naczelnik Państwa. Doskonale wiemy, czym to się skończyło: haniebnym traktatem ryskim! Kto dzisiaj jest takim naczelnikiem? Dla niektórych Polaków to sprawa oczywista spójrzcie sobie tutaj. Tak czy siak, władza powinna tę informację zdementować, bo jeśli to prawda wyjdziemy na tym nowym sojuszu jak Zabłocki na mydle. Anglicy ugrają swoje, Ukraina weźmie swoje, a my zostaniemy jak zawsze z ręką w nocniku. A może właśnie o to chodzi? Skoro Amerykanie i Anglicy wycofują swoje wojska z Ukrainy do Polski, to znaczy, że główna linia oporu znów będzie u nas?
Dziwicie się, że Polacy znów się boją? Oprócz mnie rzecz jasna! Od dawna nie boję się niczego, na co nie mam wpływu. Mogę się trząść ze strachu, mogę protestować, mogę nawet dokonać samospalenia w proteście i co to da? Nic! Tkwimy głęboko w systemie niewolniczym i nie mamy najmniejszego wpływu na decyzje idiotów u steru, którzy nieprzypadkowo bawią się w wojnę. Dla mnie każdy dzień jest zbyt cenny, każda chwila, każdy promień słońca i każdy przebiśnieg w moim ogródeczku, aby ulegać panice i zamulać sobie życie zamartwianiem się wojną.
Ale moi rodacy uwielbiają się bać, bo to im sporo załatwia. Plandemiczna głupawka na przykład była lekiem na całe zło. Ludzie psioczyli, ale nosili maseczki, szczepili się, siedzieli na kwarantannie, bo to był wspaniały czas „nic nierobienia”. Mieli wielkie plany i perspektywy, ale plandemia… Rozumiecie? Co mogłem zrobić? Teraz będzie podobnie: miałem zacząć budowę domu, ale skoro Putin u bram… Co mogę zrobić? A ja robię wszystko, co chcę. Nie nosiłem maseczek, nie szczepiłem się i nie boję się Putina, bo wojna mnie nie dotyczy. Jeśli nawet będzie (w co wątpię) to najwcześniej jutro, a ja żyję dziś! A gdyby jednak wybuchła to tak jak Scarlett O’Hara pomyślę o tym jutro.