Monika namalowała wczoraj krwawy obraz historii Chazarów więc pierwsze pytanie, jakie nasuwa się każdemu, kto ten tekst przeczyta, brzmi: czy to jest historia prawdziwa? Zapewne znów wystawię się na hejt, ale dla kogoś, kto aspiruje do postawy obserwatora rozwiniętego duchowo, nie ma to najmniejszego znaczenia. Za to ma ogromne znaczenie, czy tę historię wprowadzimy do swojego serca. Ludzie wciąż nie mogą uwierzyć, że rzeczywistość jest dokładnie taka, jaką tworzą swoimi myślami, uczuciami i działaniami. No tak, ale przecież nie mamy aż takiego wpływu na świat i to, co się dzieje, nie zależy od nas. Otóż zależy, ale raz włożona do podświadomości prawda o Chazarach pijących krew dzieci staje się Waszą prawdziwą rzeczywistością, żywą i zmaterializowaną.
Zaakceptujmy fakt, że newsy, jakie do nas dochodzą, zmieniamy w formy myślowe, które wpływają na realną rzeczywistość. To od nas zależy, czy wybieramy je z oceanu mentalnych śmieci, czy skupiamy się na tych z naszego wnętrza, które nadchodzą wprost z Pola. Ocean mentalnych śmieci jest ogromny i to jest prawdziwe źródło wiedzy znakomitej większości mieszkańców tej planety. Tylko niewielka część skupia się na wnętrzu i dlatego jest jak jest! Rzeczywistość jest coraz bardziej okrutna, a życie zamienia się w piekło podszyte strachem. Kogo jednak stać, żeby powiedzieć jak pan Zagłoba: Jam to, nie chwaląc się, sprawił?!
Młodzi ludzie nie zdają sobie sprawy, jak szybko mija czas (który nie istnieje), a to wcielenie, które jest teraz takie ważne wkrótce minie. Trzask-prask i po wszystkim. Czy z tej perspektywy ważne jest, czy krwawa historia Chazarów jest prawdziwa? Zapewniam Was, że miliony ludzi na świecie nie mają o nich zielonego pojęcia! Czy nie lepiej skupić się zatem na tym, czego tak naprawdę chcemy? Czego chce nasza dusza? Gdy podczas medytacji zagłębimy się w odpowiedzi na te pytania, które napływają z Pola, poczujemy się naprawdę wolni. Możemy także zrozumieć, dlaczego jesteśmy w tym miejscu i w tym czasie, bo to się wiąże z naszą misją. I wtedy będziemy mogli z łatwością kierować swoim życiem, które zacznie się ścielić czerwonym dywanem pod stopami.
A jeśli skupimy się newsach z oceanu mentalnych śmieci, będziemy wciąż nabuzowani, depresyjni i w końcu zaczniemy chorować. A jeszcze, gdy macie nieograniczone zaufanie do białych fartuchów diagnoza lekarska stanie się Waszym losem, nieciekawym losem. Będziecie szlajać się po szpitalach, połykać tony piguł, zamiast zmienić odżywianie, myślenie, tryb życia a może nawet środowisko. Bo zdrowie nie zależy od tego pana w białym fartuchu, to jest układ pomiędzy Tobą a Bogiem. Tym Bogiem, który mieszka w nas, w samym wnętrzu i nie ma nic wspólnego ze starcem z białą brodą. Błaganie tego drugiego o zdrowie jest zupełnie bez sensu, ważne jest połączenie z tym, który w nas mieszka, wejście z nim w komunię, przebywanie razem w pięknie i miłości.
Nie chciałbym, abyście odebrali ten tekst jako zniechęcanie do poznawania historii, nawet tej najstraszniejszej. Wiedza jeszcze nigdy nikomu nie zaszkodziła, ale bardzo chciałbym, abyście zdawali sobie sprawę z mechanizmu działania częstotliwości krzywdy, cierpienia i wykorzystywania. Podobne przyciąga podobne więc coraz bardziej i coraz głębiej będziecie wchodzić w cierpienie. Czy nie lepiej wziąć pełną odpowiedzialność za swoje szczęście, za swoją radość, pokój i przyciągać do swojego życia zdarzenia i ludzi, którzy pasują do tych wysokich częstotliwości, aby razem pływać w oceanie miłości? Co prawda wielu z nich odpadnie od Was, bo nie mają dopasowania wibracyjnego i Wasze wysokie wibracje ich odepchną, więc nie będą mogli przebywać z Wami. Ale czy koniecznie chcecie przyjaźnić się z „Chazarami”?