Sądząc po mailach i telefonach, jakie otrzymuję, teraz dopiero mamy pandemię. Prawdziwą pandemię raka. Wszyscy, którzy prosili mnie o pomoc, bo zdiagnozowano u nich taki czy inny nowotwór byli zastonkowani! To nie uprawnia mnie do stwierdzenia, że szczypawki wywołują chorobę nowotworową, ja tylko stwierdzam fakt, nic więcej. Ale skłaniam się za to do sugestii, że szczypawki rozwalają układ odpornościowy i osłabiają system naprawy DNA, więc może być coś na rzeczy.
Bardzo często obserwuję przypadki choroby u osób, które przeszły kiedyś incydent nowotworowy, wyszły z niego w sposób klasyczny (chemia, naświetlania, operacje) albo niekonwencjonalny i były zdiagnozowane jako osoby zdrowe. Po zastonkowaniu jednak choroba wróciła w postaci turbo-raka. Nie wiem, kto wymyślił tę nazwę, ale sami patientci tak się określają – mam turbo-raka. Turbo czy nie turbo, najczęściej powoduje paniczny strach podsycany na różne sposoby. Na przykład ogłoszeniami, w których poszukuje się krwiodawców niezastonkowanych żadną dawką.
Czasami zdarza się, że chory nie jest zastonkowany, a jednak zdiagnozowano u niego nowotwór. Z ostrożności zatem pytam, czy miała lub miał bliski kontakt z kimś po szczypawce i zawsze dostaję odpowiedź pozytywną. Okazuje się, że białko kolca potrafi przechodzić przez skórę, ślinę, nasienie, czai się w jedzeniu, ubraniach, napojach dlatego obcowanie z osobą zastonkowaną może być problemem. Może, ale nie musi! Nie zapominajmy, że niektóre szczypawki były zwykłym placebo albo zawierały minimalną ilość czynnika sprawiającego teraz kłopoty i lepiej myśleć, że tak było.
Pozytywne myślenie to nie wymysł uduchowionych utopistów, ale fundament uzdrawiania. Lęk i negatywne nastawienie do choroby nowotworowej jest najlepszym pokarmem dla raka! Cała moja hipnoterapia polega na tym, aby z podświadomości patienta usunąć strach i zakotwiczyć w niej pewność wyzdrowienia! To nie jest łatwe, ale jeśli patient jest otwarty, chętny do wysiłku i zaczyna współpracować z własną podświadomością, bardzo często następuje samouzdrwienie! Niestety proces wymaga intensywnych zajęć na trzech poziomach: ciała, umysłu i duszy i trwa około miesiąca.
To jest mój warunek: przez miesiąc patient zajmuje się wyłącznie sobą! Obowiązkowo musi mieć każdego dnia dwie godziny tylko dla siebie rano i dwie wieczorem! I ten warunek okazuje się nie do zaakceptowania dla 80% procent patientów. A z tych 20%, którzy przyjmują to żądanie, połowa przerywa proces, bo ma termin na punkcję, chemię czy hospitalizację albo… urodziny, wycieczka, sympozjum, narty, wczasy, sanatorium… Wszystko jest ważniejsze od pracy z sobą! Proszę pamiętać, że ja nie wpływam na sposób leczenia, nie oceniam konwencjonalnych metod, bo hipnoterapia jedynie wzmacnia efekty leczenia i dlatego stosujemy ją albo PRZED leczeniem, albo PO leczeniu, gdy już lekarze rozłożą ręce, bo zrobili wszystko, co mogli. Nie lekceważcie swojego i mojego czasu!
Przepraszam, ale musiałem uzewnętrznić się publicznie i żeby była jasność: nie zgłaszajcie się teraz, bo wszystkie terminy na sesje hipnoterapii mam już zajęte aż do wakacji. Przykro mi.
p.s.
Dzisiejsza rolka jest dla tych, którzy jeszcze nie wiedzą albo już zapomnieli, jaka jest moja teoria funkcjonowania Wszechświata, czyli MOJA TEORIA WSZYSTKIEGO.