Żyjemy w czasie transformacji z wymiaru 3D do wymiaru 5D – większość z nas słyszała to mnóstwo razy, ale nie wszyscy uważają, że to dzieje się naprawdę. Zatem jak jest naprawdę? Dzieje się czy nie? Z duchowego punktu widzenia dzieje się tylko wtedy gdy na to pozwolimy. Jeśli dopuszczamy taką ewentualność – to się dzieje, w przeciwnym wypadku – nie! Nie rozumiem tych nadmiernych oczekiwań związanych z przesileniem zimowym i schodzeniem nowych energii. Nic dobrego nie zdarzy się wtedy jeśli nic dobrego nie zdarza się dziś!
Podkreślam to w każdym z moich tekstów, że nic oprócz dziś nie istnieje! Tu i teraz znaczy dokładnie to co znaczy: Tu jest jedyną realną przestrzenią a teraz jest jedynym realnym czasem. Poza tym naprawdę nie dzieje się nic i nie stanie się nic, aż do końca! Ta prawda weszła na stałe do mojego serca i dlatego ani trochę nie podniecają mnie doniesienia o rezonansie Schumanna, który ma się ustabilizować na wartości 8 herców albo na szczepionkowej akcji, która się do nas zbliża. Mam się bać szczepionki, która mnie nie dotyczy? Nie dotyczy bo nie pozwolę, żeby mnie dotyczyła. I z tego samego powodu nie cieszę się także. Niech się cieszą ci którzy z utęsknieniem czekają na tę szczepionkę. Mają przecież prawo i do szczepionki i do radości!
A ja mam swoje radości codziennie bo ja to się cieszę byle czym. To może być zgrzyt niemodnych płyt i dżem, co z białych spodni jem. Niedawno zadzwoniła do mnie kuzynka z dalekiej Kalifornii. Akurat jedliśmy obiad więc zapytała co pysznego jemy Odpowiedziałem zgodnie z prawdą, że barszcz z kapustą i ziemniaczkami. – A ja jadłam przepyszne ostrygi a potem langustę po tajsku. Nie zazdrościsz? – Ani trochę – odpowiedziałem – Bo ja mam swój barszcz z ziemniakami tu i teraz. I jem go tak jakby to była langusta po tajsku!
Odpowiedziałem tak z przekory bo nie lubię frutti di mare i nigdy nie oddałbym za coś takiego swojego barszczu z kapustką. To samo jest z kawusią, którą od lat celebrujemy wraz z małą żonką zawsze o godz: 11. Jest znakomita i wyjątkowa, chętnie podam Wam przepis w piątek na webinarze, bo ten post znów robi mi się za długi. Mógłbym wymienić co najmniej kilkanaście przykładów czegoś, co sprawia mi nieskłamaną radość każdego dnia, bo nauczyłem się świętować swoje życie a nie czekać na piąty wymiar! Zbyt mi to przypomina czekanie na Godota.
W zasadzie jestem do świętowania zobligowany, bo jeśli nie teraz to kiedy? Jutro? Jutra przecież nie ma i prawdę mówiąc nie wiem czy nadejdzie. W moim wieku ta sytuacja jest jak najbardziej realna i też mnie nie przeraża ani trochę. Dlatego staram się aby każda chwila mojego dziś nie wymknęła mi się niewykorzystana i nieprzeżyta. Staram się być w niej całkowicie, przeżywać ją intensywnie i zajadle. Czuję to także pisząc ten tekst i mam nadzieje, że odbieracie moje emocje? Nawet jeśli nie, robię swoje abym nie miał prawa powiedzieć kiedyś, że przegapiłem swoje życie.