SZYBKA TRANSFORMACJA

Niektórzy z Was sądzili, że Terapię Szybkiej Transformacji będą mogli zastosować wobec siebie, tak jak autohipnozę. Marne szanse! Sam tego próbowałem i przyznaję rację Marisie – nie da się. Potrzebny jest prowadzący i to taki, co do którego mamy pełne zaufanie. Chodzi przecież o transformację bardzo intymnych uczuć. To te uczucia, których nie wyraziliśmy w żaden sposób do nikogo, więc zostały uwięzione w postaci zablokowanej energii. Myślicie może, że znikną same z siebie?

Jest takie powiedzenie czas leczy wszystkie rany. Otóż czas nie leczy ran, co najwyżej je zabliźni lepiej lub gorzej, ale rany są, nie znikają! Przechowywane są w czarnych woreczkach, pozbawiają nas radości życia a co najgorsze, zdecydowanie ograniczają możliwości naszego wewnętrznego doktora, czyli systemu odpornościowego. W takiej sytuacji mamy mocno ograniczone możliwości do samouzdrawiania albo je tracimy całkowicie.

Bardzo często jakieś bieżące wydarzenia zarezonują z tą zablokowaną energią i wtedy reagujemy całkowicie nieproporcjonalnie do tego co się dzieje. Byle duperela wpędza nas w czarną rozpacz, jesteśmy na granicy depresji tylko dlatego, że coś wibruje zgodnie z energią zamkniętą w czarnym woreczku. W dodatku zamkniętą dawno temu, gdy mieliśmy cztery latka na przykład. Zdarza się także, że zablokowana energia pochodzi z okresu prenatalnego albo od naszych przodków, czasami dalekich, kilka pokoleń wstecz. A co powiecie na zblokowaną energię z poprzednich wcieleń? Podobno też może wpływać na nasze tu i teraz!

Marisa Peer ujawnia symptomy, których źródłem mogą być zablokowane energie a na pierwszym miejscu wymienia powtarzające się niepokojące wspomnienia z przeszłości. Tu nie chodzi o pamięć, tu chodzi o traumatyczne i bolesne wspomnienia dawnych zdarzeń z taką intensywnością jakby działy się teraz od nowa! To jest bardzo bolesne i często towarzyszy mu nieustanne napięcie, bezsenność albo powtarzające się koszmary nocne.  O depresji czy uczuciu odrętwienia przez większość dnia albo wyalienowania od reszty społeczeństwa nie muszę chyba wspominać, bo to oczywiste. A jeszcze dziwne uczucie, że nie zawsze jesteś w swoim ciele! Częste wybuchy złości, niekontrolowany płacz, skrajne poczucie winy związane z samotnością i niemożnością wzbudzenia w sobie miłości do innych też mogą być skutkiem odłączenia jakiejś małej części duszy.

W telegraficznym skrócie wymienię jeszcze kilka: chroniczne problemy żołądkowe, nadwaga pozbawiona podstaw, zakłócenia pamięci, problemy rodzinne, niestabilność zawodowa, przewlekłe bóle głowy, trudności z koncentracją… Jest tego trochę! Marisa Peer twierdzi, że to efekt braku połączenia pomiędzy ciałem i duszą. Podczas sesji trzeba znaleźć źródło emocjonalnego bólu, zaprosić oderwaną część duszy i gdy nastąpi połączenie z całą duszą dramatycznie ułatwiamy sobie uzdrawianie.

Zbyt krótko zajmuję się tym procesem, aby pozwolić sobie na jakieś uogólnienia czy wnioski, ale jedno mogę zdradzić: wszyscy patientci po tym procesie czują ogromną ulgę! A to już coś, prawda?