Niektórych komentatorów zbulwersowało moje wczorajsze stwierdzenie, że szczęście jest zjawiskiem powszechnym. Postaram się rozwinąć tę myśl, chodziło mi bowiem o naturę. W naturze szczęście jest naprawdę powszechne. Widzieliście może kiedyś nieszczęśliwą jabłoń? A może nieszczęśliwą wiewiórkę? Albo nieszczęśliwą wronę? Proszę, nie podajcie mi przykładów spróchniałej jabłoni, chorej wrony czy zranionej wiewiórki, nie rozmawiamy przecież o patologii.
W naturalnym stanie wszystkie jabłonie, wrony i wiewiórki są szczęśliwe. Człowiek to świetnie wyczuwa, przebywając w otoczeniu natury. Wie coś o tym Kasia, medytując pod dębami czy Mathilda, której świat na wyciągnięcie ręki to kury, wiewiórki, ptaki…. i roślinny raj. Nawet nie muszę sobie tego wyobrażać. Widzę na własne oczy. Najprawdopodobniej cała natura jest szczęśliwa oprócz człowieka. Im dalej jesteśmy od natury, tym bardziej jesteśmy nieszczęśliwi, bo stan nieszczęścia sprawdził się ludzkości dużo lepiej niż szczęście.
Gdy jesteśmy nieszczęśliwi, zwracamy uwagę innych i karmimy się ich energią. Oni przecież nam współczują, starają się jakoś ulżyć w nieszczęściu, dopieszczają i wtedy możemy poczuć, że nas kochają. Są opiekuńczy i delikatni, bo przecież nikt nie chce dotknąć smutnego i zbolałego człowieka. Aż tacy podli to my nie jesteśmy, może trochę, ale nie aż tak! Bardzo często obserwowałem ten problem w złych związkach. Jeśli coś się w nich psuło, ona albo on natychmiast zaczynali chorować i w ten sposób wiązali partnera niewidzialnym łańcuchem współczucia. Czasami całą rodzinę, która zjeżdżała się z podarkami z odległych stron ku pokrzepieniu serc.
A czy przyjadą do nas z podarkami gdy jesteśmy szczęśliwi? W życiu! Najczęściej będą zazdrościć! Twierdzę tak na podstawie wielu przypadków moich patientów. Po terapii doznawali oświecenia i właśnie w ten sposób opisywali swoje rodziny i przyjaciół. Właśnie dlatego podczas spotkań z przyjaciółmi wolimy choć trochę ponarzekać, stając się częścią takiej samej narzekającej społeczności. Potem zaś odnosimy wrażenie, że świat składa się z samych nieszczęśliwych ludzi. A szczęśliwy człowiek jest sam, sam ze swoim szczęściem, w którym mieści się garstka najbliższych oraz kury, wiewiórki, ptaki…. i roślinny raj.
Ja także uciekam w naturę kiedy tylko mogę, a już obowiązkowo staram się chociaż przez godzinkę pobyć na powietrzu. W swoim ogródeczku rzecz jasna. Co prawda nie ma teraz w nim niczego do roboty, dlatego chodzę z kijkami od początku działki do końca i z powrotem. I tak kilkanaście razy! Bez względu na pogodę. Chodzę! Nie biegam, bo bieganie jest szkodliwe. Ogródeczek wzmacnia moje poczucie szczęścia w sposób niebywały, szczególnie teraz, podczas urokliwych zimowych zmierzchów. A że dzisiaj akurat piątek, piąteczek, piątunio zapraszam wszystkich do ogródeczka na zimową pogaduchę pod tytułem „Cuda, cuda ogłaszają”. Wystarczy kliknąć!