Jeśli Państwo pozwolą, pozostanę jeszcze dziś przy osobistych doświadczeniach z tak zwaną służbą zdrowia. Nie wiem, czy tylko ja mam takie porąbane szczęście w związku z tym czy dotyczy to wszystkich pacjentów. W każdym razie bezsensowny dwutygodniowy pobyt mojej małej żonki na neurologii był całkowicie niepotrzebny. Jedyny sens miały badania, które można przeprowadzić w sprawnie działającej służbie zdrowia w ciągu jednego dnia! Tyle że sprawnie działająca służba zdrowia to oksymoron! Sorry, ale nie chcę używać przymiotników, które nie wiadomo kiedy mogą przejść w inwektywy.
Ale jak mogą nie przejść, skoro jednym z najważniejszych zaleceń, jakie żona dostała przy wypisie było natychmiastowe zapisanie się do poradni neurologicznej. Trzy dni wisiała na telefonie, wysłuchując informacji „jesteś 77-ta w kolejce” i nigdy do rozmowy nie dochodziło. Ale ona jest uparta jak Ziobro, wisiała i wisiała na tym telefonie i na trzeci dzień sukces! Jest połączenie. – Chciałabym się zapisać do poradni neurologicznej, mam skierowanie na cito, czy mogę? – Proszę bardzo – odpowiedziała uprzejmie pani – właśnie zapisujemy na 2025 rok!
Przy wyjściu ze szpitala żona zapytała panią ordynator, czy mogłaby zastosować komorę normobaryczną, bo dużo dobrego o tym słyszała. – Lepiej nie, proszę się wstrzymać co najmniej przez trzy miesiące! Coś mi tu nie grało, więc wziąłem za telefon, aby zadzwonić do dr Jana Pokrywki, najlepszego fachowca w tym temacie. – Widocznie pani ordynator nie chciała, aby żona szybciej wyzdrowiała – odpowiedział pan Jan, a przy okazji, całkowicie za free, skonsultował moje decyzje co do leczenia i utwierdził mnie w przekonaniu, że są bardzo dobre. Zasugerował jeszcze dołożenie naprzemiennie bajkaliny i kurkuminy.
Jak sami widzicie zalecenia mocno opłacanej, a w zasadzie przepłacanej z naszych podatków służby zdrowia nie pierwszy raz okazały się warte mniej niż zero. To samo dotyczyło mojego przypadku nowotworowego sprzed lat, czy resekcji ¾ żołądka ze względu na wrzody. A ów słynny kardiolog, który wciąż przepisuje acard i statyny? Mój przyjaciel Wojtek także był kardiologiem, ale światłym kardiologiem, a nie debilem. Sorry, miało być bez inwektyw, ale w tym temacie nie da się ich uniknąć. Wojtka zabili koledzy lekarze respiratorem, a przecież nawet ja bym go z tego wyciągnął, choć nie jestem lekarzem. Musiałbym mieć tylko możliwość wykonania wlewów dożylnych z witaminy C, perhydrolu i DMSO. Te wlewy ratują życie umierającym, ale coś takiego promuje przestraszny Jerzy Zięba, więc w służbie zdrowia nie zastosuje się tego nigdy! Używa się respiratorów, które pacjentów zabijają.
Dlaczego lekarzy podobnych do Wojtka jest tak mało? Trochę ich jest, chociażby taki Piotr Rubas i kilku innych, ale czy muszą być szykanowani i gnojeni tylko dlatego, że nie stosują procedur i pomagają pacjentom skutecznie? Praktyczna wiedza medyczna nie jest aż tak trudna, w podstawowym zakresie można ją opanować stosunkowo szybko, więc po jaką cholerę sześć lat męczyć studentów, żeby potem wypuszczać ich z uczelni z tytułem debila potrafiącego jedynie ściśle stosować procedury?! Czy pieniądze są ważniejsze niż pacjent? Jak już pisałem kilkakrotnie, swoje długie życie zawdzięczam pożegnaniu się z państwową i prywatną służbą zdrowia, teraz robi to moja małżonka i zapewniam Was – skutek będzie ten sam! Wciąż dźwięczą mi w uszach słowa prof. Bartoszewskiego: „Swoje długie życie zawdzięczam temu, że omijałem lekarzy szerokim łukiem”, czego i Państwu serdecznie życzę. Mam tu na myśli takich lekarzy, a nie takich jak Wojtek!