Z perspektywy lat uważam, że sens życia to posiadanie dwóch „umiejętności”. Jeśli ich nie opanujemy, całe nasze życie można by uznać za zmarnowane. Nie do końca, rzecz jasna, bo czegoś jednak się nauczymy: nabijemy sobie kilka guzów, spartolimy parę rzeczy i unieszczęśliwimy kilka osób. Takie doświadczenia mogą się nam przydać w kolejnym życiu, aby w końcu opanować te dwie umiejętności.
Pierwsza to umiejętność bycia Obserwatorem, a druga to umiejętność bezwarunkowego kochania, która swój początek ma zawsze we współczuciu. Życie nie ma najmniejszego sensu jeśli jeszcze nie opanowaliśmy tych umiejętności! Warto się mad tym pochylić. Jeszcze tego nie czujesz? To nie jest powód do frustracji. Najpierw trzeba sobie uzmysłowić, że postawa Obserwatora jest związana z uważnością. Jeśli nie jesteśmy uważni to jaki z nas Obserwator? A z kolei uważność prowadzi do współczucia. Jeśli odwracasz głowę gdy widzisz głodnego, bezdomnego psa, nigdy nie nauczysz się współczucia i nigdy nie będziesz kochał(a) naprawdę.
Życie samo w sobie nie ma znaczenia i czasami jestem zdumiony, jak uporczywie trzymają się go ludzie przeraźliwie cierpiący! Z kolei gdy ktoś ma już dość cierpienia i popełnia samobójstwo, przypisuje mu się słabość, a religie szykują dla niego wieczne cierpienia w piekle. Jeśli jesteś Obserwatorem, wiesz już zapewne, że fundamentem większości religii jest cierpiący człowiek za życia i obiecanki cacanki nieba po śmierci. To nie jest prawdziwy sens życia ani fundament duchowości, to fundament ciemnej strony mocy.
Wczoraj słyszałem starą piosenkę Fogga w radiu „Pogoda”. I wierz mi Warszawo prócz piosnki i łzy jam gotów Ci życie poświęcić – łkał Fogg, a mnie zaczęły się otwierać hemoroidy. Słyszałem tę piosenkę tysiące razy, ale dopiero teraz doszła do mnie jej parszywa indoktrynacja. Poświęcić życie dla miasta? Dla domów, ulic, banków i sklepów? Poświecić życie w obronie ludzi z miłości do nich, to zrozumiałe, ale dla miasta? Dla państwa? A jednak mnóstwo Polaków poświęciło życie dla czegoś takiego, bo taką chorą miłość i sens życia włożono im do głowy. I wkładają do tej pory!
Jeśli jesteśmy Obserwatorami, zaczynamy wyłapywać takie mentalne przewałki osadzające nas w roli niewolników życia bez znaczenia. Życie ma znaczenie tylko wtedy, gdy je afirmujemy i śpiewamy pieśń miłości do życia właśnie! Gdy jesteśmy czystą miłością i upiększamy życie, cieszymy się nim razem z innymi – wtedy ma sens! I każdy musi sobie ten sens znaleźć. Mamy największą cechę boga – kreatywność i jest naszym obowiązkiem wykreować sobie swój sens życia pełen radości i szczęścia. Nikt nam go nie da, w kościele go nie znajdziemy, musimy go sobie sami stworzyć, a gdy jesteśmy Obserwatorami przepełnionymi miłością, nie jest to takie trudne.