Kobiety są zmysłowe. Kochają się umysłem, nastrojami, wyobraźnią – napisała Monika w ubiegłym tygodniu i raczej miała na myśli typową kobietę. Na jej tle typowy mężczyzna wypada blado i trochę obrzydliwie. To samiec nabuzowany testosteronem, który kocha penisem i nie ma zielonego pojęcia o nastrojach i wyobraźni. Czy taki wyidealizowany obraz jej i przejaskrawiony jego są prawdziwe? Jak najbardziej, są takie kobiety i są tacy mężczyźni, ale nie ma czegoś takiego jak typowa kobieta i typowy mężczyzna. Ośmielę się twierdzić, że nie ma ani jednej kobiety i ani jednego mężczyzny, którzy są typowi. Każdy człowiek to indywidualny, niepowtarzalny Wszechświat, może trochę podobny do innych, ale nigdy taki sam.
Naprawdę jaka jesteś, nie wie nikt, bo tego nie wiesz nawet sama ty – kiedyś „na trasie” do rana dyskutowaliśmy z Bogusiem Mecem nad tym zdaniem z jego pięknej piosenki i doszliśmy do wniosku, że dotyczy każdego z nas, bez względu na płeć. Od tego zależą nasze zachowania seksualne, których uczyliśmy się półgębkiem, żeby nie powiedzieć półdupkiem, chyłkiem, w ukryciu z poczuciem winy, że ośmielamy się dotykać mrocznej i grzesznej sfery. W domu, w szkole, w kościele to było tabu! Liczyła się martyrologia, narodowe blizny, znicze, msze, rocznice, a nie gwałcenie dzieci przez dzieci, ciąże dwunastoletnich dziewczynek, tajemne porody i zakopywanie noworodków w ogródku. Skąd się biorą dzieci? Przynosi je bocian – taka była odpowiedź. Zawsze.
Obłuda Polaków dotycząca seksu jest przerażająca. Co prawda zachodzą duże zmiany, potrafimy już wyprawiać pod kołdrą ciekawe rzeczy, ale zawsze to robiliśmy, nawet w średniowieczu, tyle że po cichu, wstydliwie, eksperymentując zarówno na swoim ciele jak i partnera. Seksualna hipokryzja głęboko zapuściła korzenie w naszą podświadomość, bo gdy wspomina się o wychowaniu seksualnym w szkole, prawdziwy Polak dostaje natychmiastowej sraczki! I jeszcze ten wciąż wszechpotężny Kościół! Całą swoją potęgę opiera na kobietach, którym nie daje żadnych praw oprócz prawa do adoracji i dawania na tacę! I kobiety to akceptują pokornie, zadając się z pedofilami, gerontofilami, fetyszystami, sadystami, masochistami czy ekshibicjonistami. Kiedyś jeden z moich patientów, wzięty prawnik zresztą, zapewniał mnie, że przepisy naszej konstytucji pozwalają na przemoc wobec kobiet! Twierdził, że potrafi to udowodnić każdy student pierwszego roku prawa i administracji!
I żeby nie było tak słodko: Nie wierz nigdy kobiecie, bo kobiety są występne i zdradzieckie. Na terapię przychodziły do mnie takie kobiety również. Cyniczne, zimne, przekupne… Nie cierpiały swojego partnera, nie znosiły jego zapachu, ciała, tego, co mówi i jak mówi, a mimo to uprawiały z nim seks, bo… Wie pan, on dobrze zarabia, utrzymuje dom, dzieci. Mnóstwo kobiet potrafi handlować swoim ciałem, nie mam tu na myśli prostytutek, ale ślubne żony jak najbardziej. Pójdę albo nie pójdę do łóżka jeśli zrobisz dla mnie to czy tamto. Seks jest narzędziem dominacji kobiet od wieków, ale spróbujcie porozmawiać z kobietami o zalegalizowaniu prostytucji!
Od czasów starożytnych nie udało się, pomimo kolosalnych wysiłków, nauczyć ludzi zapominania o potrzebach seksualnych. Po przydrożnych, polskich jak najbardziej lasach wciąż stoją dziewczyny, niekoniecznie polskie, w wiadomym celu, więc, dlaczego nie robią tego w higienicznych warunkach, pod kontrolą, płacąc podatki? Bo hipokryci by czegoś takiego nie przełknęli! A że zmniejszyłaby się liczba gwałtów, czasami połączonych z morderstwami? To żadna korzyść dla hipokryty. Dla hipokrytki również. Szlag mnie trafia, że wciąż toleruje się obrzydliwy proceder, jakim jest brutalne wykorzystywanie kobiet przez sutenerów, którzy zmuszają je do „pracy”, bijąc i nie płacąc ani grosza. To wstyd, żeby w „demokratycznym” kraju w środku Europy kobiety były traktowane jak niewolnice seksualne! Tym bardziej że prostytucja była, jest i będzie potrzebna zawsze, pod warunkiem że panie i panowie trudniący się tym najstarszym zawodem świata będą to robić z własnej i nieprzymuszonej woli!