REMINISCENCJE POWEBINAROWE

Od razu na początku chciałbym serdecznie podziękować za wszystkie sympatyczne „wyrazy” jakie dostałem, a w zasadzie dostaliśmy, razem z małą żonką. Okazało się, że nie tylko przemazała się przez ekran podczas webinaru ale wprowadziła ciepłą, kobiecą energię, którą odebraliście. Tak przynajmniej wynika z maili więc chyba uda mi się namówić ją do udziału w kolejnym webinarze. W kolejnym, bo nie tylko Paula Eva napisała Ale było fajnie! Jeszcze, jeszcze! Takich „wyrazów” było dużo a to zobowiązuje.

Dwie osoby napisały, że nie mogły wejść do pokoju webinarowego i pytają dlaczego? Nie mam o tym zielonego pojęcia! To dla mnie biała, czarna i zielona magia razem wzięte! Sami się wpisujecie do systemu a on (też sam, samorządnie i niezależnie) wysyła zaproszenia, pospiesza, dziękuje i wpuszcza albo nie wpuszcza. Jestem prawdziwie zdziwiony, że byłem w stanie opanować myszkę, ekran, prezentację, plan, mikrofon… Nie do końca jednak. Zapomniałem włączyć nagrywanie! Może to i dobrze… Sami wiecie, jak to jest z pierwszym razem.

Zbyt wiele osób prosiło jednak o dostęp prezentacji więc obiecuję, że samą prezentację (już bez małej żonki) nagram wkrótce i udostępnię. Może nawet za jakąś symboliczną opłatą. Tę myśl podsunął mi Jacek, który napisał: Ubolewam, że poniosłeś koszty z tym związane i chętnie bym zapłacił np. w formie darowizny jakąś symboliczną kwotę, aby choć trochę wspomóc i docenić to co robisz. Może przy następnych spotkaniach uda się „postawić” skarbonkę dla chętnych? Nie będzie żadnej skarbonki, bo mam nadzieję, że jakaś skromna, może nawet symboliczna opłata za dostęp do prezentacji „Oczyszczanie” zrekompensuje wynajęcie pokoju webinarowego.

A wspomagacie mnie przecież kupując moje książki, doceniacie również i to dodaje mi skrzydeł. Czytelnicy są moim red bulem! Co by tu nie mówić to była największa widownia jaką dotychczas miałem na moich spotkaniach autorskich. Na pierwszym spotkaniu, które organizowała Jola Duczmalewska było 16 osób! Mimo to, zawsze wybrałbym spotkanie „na żywo”. To zupełnie inny nastrój, energia, mam wtedy realny kontakt z widzami, widzę i słyszę naocznie i nausznie czy spotkanie „żre” czy „siada” (przepraszam za te korporacyjne określenia z szołbiznesu) i mogę adekwatnie reagować.

A propos… Czy nie uważacie, że 1,5 godziny to za długo? A co z piątkem? Piątek o 20:00 jest okay? Skrócić prezentację a wydłużyć odpowiedzi na pytania? A może odwrotnie? A co najważniejsze: JAKI MA BYĆ TEMAT NASTĘPNEJ PREZENTACJI? To są niezwykle ważne pytania i liczę na sensowne, szczere, płynące z Waszych serc odpowiedzi. Przecież po to spotykamy się na tej stronie, na webinarze, czy może kiedyś w realu, żeby wzmacniać wzajemnie energię pól naszych serc, prawda?