Mam nadzieję, że Waszym nieodłącznym towarzyszem nie jest strach. Zostawcie to tym, którzy chcą się bać, bo oni boją się przyszłości, czyli czegoś, czego nie ma. Kiedyś zrozumieją, że istnieje tylko tu i teraz ale zanim to nastąpi muszą się jeszcze trochę pobać. My cieszymy się każdą chwilą, jaka by nie była, bo drugiej takiej nie będzie nigdy. O tym jest ten post. Chociaż nie mamy do dyspozycji fal Atlantyku, jak nasza Mathilda, zawsze możemy podkurczyć nóżki i rzucić się na fale alfa podczas medytacji. Polecam ten sposób relaksu, chociaż medytacja powinna prowadzić nas odrobinę dalej.
Są tacy, którzy wytrwale tkwią w pozycji medytacyjnej i nie odnoszą z niej żadnej satysfakcji. To znaczy, że nie byli w medytacji, tylko co najwyżej fantazjowali sobie z zamkniętymi oczyma. Zróbcie sobie taki test: jeśli po medytacji czujecie się tak jak przed medytacją, to waszą medytację można rozbić o kant pewnej części ciała. Zawsze po medytacji powinniśmy być trochę bardziej, lepiej, inaczej, o krok dalej. Z drugiej strony możemy poczuć rodzaj pustki, nieokreślonej tęsknoty za czymś więcej i to może być znak, że gdzieś po drodze straciliśmy jakąś cząstkę swojej duszy. Nie ma strachu, można ją odzyskać. Napisałem o tym kiedyś post omawiając technikę Terapii Szybkiej Transformacji Marisy Peer, a nawet e-booka Jak odzyskać część utraconej duszy.
Wszystko można z sobą zrobić, nawet pozbyć się nieuleczalnej choroby! Od lat twierdzę, że nie ma nieuleczalnych chorób, są tylko nieuleczalni ludzie, a w zasadzie powtarzam po profesorze nauk medycznych nieżyjącym już Julianie Aleksandrowiczu. Jego zalecenia stosuję do dziś, a jednym z ich jest coś takiego: każdy, kto chce być zdrów, winien się rozluźniać i słuchać odprężającej muzyki. Stres spowodowany strachem jest w stanie wykończyć każdego a unoszenie się na falach, nieważne alfa czy Atlantyku, jest muzyką Wszechświata prowadzącą do zdrowia.
A jeśli chodzi o muzykę, to zawsze podczas porannych ćwiczeń słuchałem TOK FM, ale odkąd stał się propagandową tubą plandemii, czyli od półtora roku już ich nie słucham. Przerzuciłem, się na radio Pogoda, ale z kolei te dowcipasy Zygmusia Chajzera i jego partnerki… Lubię Zygmunta, niosłem go kiedyś na swoich plecach do pociągu, bo mu nóżki odmówiły posłuszeństwa, ale żeby codziennie mówić o pierdołach? Dlatego teraz słucham starych płyt, a mam ich sporą kolekcję z czasów mojego studia nagrań. Jaka to przyjemność wrócić do piosenek lat 90-tych, których już nie nadają w głównych rozgłośniach – bo za stare, ani w tych oldskulowych – bo za młode. A dla mnie w sam raz!
Przepraszam za ten osobisty post o niczym, ale sztuka życia polega właśnie na tym, aby zmajstrować sobie satysfakcjonujące życie z niczego właśnie. Czy budzisz się rano z przekonaniem, że masz przed sobą kolejny nudny dzień? Dlatego ten dzień będzie nudny! Zdziwiona? Zdziwiony? A ja budzę się codziennie podekscytowany, w podobnym nastroju jak kiedyś gdy szedłem na pierwszą randkę. I wcale nie jestem rozczarowany gdy teraz obiektem randki jest listonosz, który nigdy nie dzwoni do furtki dwa razy. Nasz robi to tylko raz i trzeba się sprężyć, żeby nie zdążył wrzucić awizo do skrzynki. Zrobiłem sobie z tego świetną zabawę, a podobnych rozrywek mam bez liku przez cały dzień. Czy taki dzień może być nudny?