Skoro mamy dziś piątek udajemy, że wszystko jest normalnie i zajmujemy się zdrowiem. Wiemy doskonale, że normalnie nie jest i długo nie będzie. Przy tylu uchodźcach w naszym kraju? Problemy będą narastać, ale na tym skrawku Internetu możemy bawić się w piątkową normalność. Dziś post dla tych wszystkich, dla których zapalenie korzonków jest powtarzającą się dolegliwością. Czy są tacy, którzy nigdy nie poczuli silnego bólu promieniującego od kręgosłupa do nogi? Którzy nie wiedzą, gdzie mają nerw kulszowy, najdłuższy nerw w swoim ciele?
Standardowe leczenie to silne leki przeciwbólowe, iniekcje z wit. B12 i wylegiwane się w łóżku, dopóki nie przejdzie. Mówimy tu wyłącznie o rwie kulszowej, czyli nagłym, rwącym bólu tylnej części uda, promieniującym aż do łydki. Najczęściej nie jesteśmy w stanie chodzić, bo tak boli! Chorób kręgosłupa jest mnóstwo, a przyczyn bólu jeszcze więcej i mój placek na rwę może wtedy nie pomóc, ale wiem NA PEWNO, że nie zaszkodzi. Skutków ubocznych brak!
Warto jednak zastanowić się, gdy rwa kulszowa pojawia się zbyt często. Musi być tego jakiś powód. Ja go najczęściej znajduję podczas sesji hipnoterapii, gdy pytam o to podświadomość patienta i ona najczęściej wskazuje przyczynę. Czasami niewyobrażalnie dziwną, jak na przykład trauma z dzieciństwa, a nawet z okresu prenatalnego. A tak na szybko świetny jest w te klocki Romek Kosznik, mistrz Totalnej Biologii, który spod dużego palca powie, dlaczego rwa kulszowa Was dopadła. Tak czy siak, placek na rwę kulszową zawsze się przyda, żeby jakoś doczłapać się do Romka lub do mnie.
Zagniatamy zatem ciasto z żytniej mąki – 200 g. razem ze świeżo utartym chrzanem. Najlepiej samemu wykopać korzenie, lub kupić na bazarze i zetrzeć na drobnej tarce, także 200 g. Ja to zawsze robię na tarasie, bo daje po oczach. Do tego dodajemy dwie łyżki terpentyny (do kupienia w Internecie) i ugniatamy ciasto, aby miało taką konsystencję jak do wypieku chleba. Jeśli jest za tępe, dolewamy trochę ciepłej wody, tyle ile trzeba. Gotowe ciasto zawijamy w folię i wkładamy do lodówki. Powinno w niej poleżeć przynajmniej 24 godziny, ale gdy boli jak cholera, możemy ten okres skrócić o połowę. Potem kładziemy chorego na brzuchu, na grubym ręczniku kąpielowym (a jeszcze lepiej na wełnianym szalu) nacieramy obszar lędźwiowy oliwą lub smalcem i kładziemy na to miejsce PODGRZANY w piecyku dobrze ciepły, ale nie gorący placek. Nakrywamy go folią, i okręcamy ręcznikiem lub szalem. Chory przekręca się na plecy, a my przykrywamy go ciepłą kołdrą, żeby czuł się jak w niebie.
Proszę pamiętać, że to jest sposób wypróbowany przeze mnie, moją rodzinę, patientów i różni się od tego, jaki spotkacie w Internecie. Jeśli chodzi o czas, to oni tam proponują 20 minut! Śmieszne! My leżymy z tym plackiem przez całą noc! Czasami może pojawić się zaczerwienienie skóry, ale nie przejmujmy się tym. Oni zalecają również, aby placek znów włożyć do lodówki i powtarzać zabieg przez trzy dni. Próbowaliśmy. Bez sensu! Prawie zawsze ból ustępował po pierwszej nocy i patient ochoczo wracał do swoich zajęć. Moja mała żonka po takim jednorazowym zabiegu przeprowadzonym dwanaście lat temu zapomniała o korzonkach na zawsze, czego serdecznie życzę wszystkim borykającym się z rwą kulszową.
Zapraszam zatem do mojego ogródeczka na marcową pogaduchę, tych z rwą też, bo nie muszą nigdzie wychodzić. Wystarczy, że klikną na ten link. Jak zawsze proszę o kciuk w górę, udostępnianie i komentarze, jeśli zgodzicie się z tym, o czym mówię, bo to zwiększa szansę, że YouTube filmiku nie zepchnie w swoje niedostępne czeluści. Do poniedziałku zatem!