Piąty i ostatni stresor, o jakim chcę wspomnieć, to coś, co wymaga od nas odwagi – wyjścia poza naszą temperaturową strefę komfortu. Czy to oznacza, że stresorów w naszym życiu nie ma więcej? Ależ są, każdy z nas spotkał ich wiele, jednak te, o których pisałem, mają niezwykle prozdrowotne działanie. Skupmy się zatem na temperaturze – na dobrodziejstwach, jakie niesie ze sobą zarówno ciepło, jak i chłód.
Sauna! Ach, ileż razy już o niej pisałem! To miejsce, gdzie nasze ciało doznaje cudownego, zdrowotnego szoku termicznego. Regularne korzystanie z sauny zmniejsza ryzyko przedwczesnej śmierci, aktywuje białka „szoku cieplnego,” wzmacnia nasz układ odpornościowy, a co najważniejsze dla wielu – przedłuża życie! Ale dziś kieruję Waszą uwagę w stronę zimna, sojusznika zdrowia, o którym tak rzadko się mówi. Zimno natychmiast wpływa na ciało i kiedy wejdziesz do przerębli albo pod lodowaty prysznic odczuwasz ból, jakby cię kłuło tysiące szpilek. Po minucie mniej więcej, kiedy twoje naturalne opioidy i canabinoidy zaczną działać, ból ustępuje zastąpiony przez uczucie euforii. Dostajesz ogromnego kopa energii, a krew zacznie szybciej płynąć przez ciało. Skóra staje się różowa i miękka, bo nic tak nie ożywia starej skory jak zimna woda. Serce zwolni, jakbyśmy znaleźli się w stanie idealnej harmonii, a ciało zacznie likwidować stan zapalny.
Moi kochani! Uwierzcie mi, ale gdyby ktoś jeszcze niedawno powiedział, że każdy dzień będę zaczynał od zimnego prysznica… Ja, ciepłolubny potomek przodków z Włoch! Kiedy tylko pomyślałem o prysznicu, pokrywałem się gęsią skórką podczas największego upału! A jednak! Znalazłem inspirację w metodzie Wima Hofa, i dziś jestem mu wdzięczny za każdy cudownie energetyczny poranek! Wyobrażacie sobie faceta nad grobem, który na nic nie choruje? Kręgosłupa proszę nie brać pod uwagę, bo to mój znak firmowy od 60 lat, ale poza tym nic!
To oczywiste, że swoją przygodę z zimnym prysznicem zaczynałem stopniowo. W pierwszym tygodniu – 15 sekund, w drugim – pół minuty, w trzecim – minuta, w czwartym – dwie minuty. Te dwie minuty wystarczą na zawsze, aby odczuć prozdrowotne właściwości lodowatego prysznica. I żeby być uczciwym do końca. Tuż przed prysznicem siadam na sedesie przykrytym ręcznikiem i robię 124 głębokie oddechy, tak jak to opisałem tydzień temu. I czuję się rewelacyjnie!
Naukowcy potwierdzili korzystne działanie zimna w różnych formach. Chodzi nie tylko o zimny prysznic, ale również o kąpiele w lodzie, a nawet spędzanie czasu na zewnątrz, gdy jest zimno. Regularna ekspozycja na chłód podnosi poziom komórek odpornościowych, takich jak cytotoksyczne limfocyty T, które zwalczają wirusy i komórki rakowe. Ten prozdrowotny stresor naprawdę ma ogromną moc. Już się nie mogę doczekać zimy, żeby wyjść w krótkich spodenkach na dwór! Bez koszuli!