Na pewno zgodzicie się Państwo, że dopóki jesteście pod wpływem umysłu, bierzecie czynny dział w zabawie pod tytułem ocenianie. I to jest w porządku jeśli dotyczy spraw istotnych — jak daleko jest nadjeżdżający samochód, na przykład. Problem jest wtedy gdy staramy się oceniać każdą najmniejszą duperelę. Z pozycji Obserwatora nie jest aż tak trudno zastopować proces oceniania. Najtrudniej zauważyć, że właśnie to robimy! Teraz! Całkowicie niepotrzebnie. A wystarczy skierować swoją uwagę, czyli sfokusować się, jak mówią Francuzi, na oceniających myślach i już zaczynamy panować nad sytuacją!
Jeśli zrobisz ten prosty myk, najprawdopodobniej nie zareagujesz odruchowo (czyli podświadomie) na oceniającą myśl i może nie wrzaśniesz na widok pająka krzyżaka? Możliwe nawet, że zachwycisz się kropelkami rosy na pajęczynie, którą tak precyzyjnie rozpiął na gałązkach klonu? Pająk, to tylko zwierzę, absolutnie nieszkodliwe, a nawet pożyteczne i tylko dlatego wrzeszczysz na jego widok, że zawsze wrzeszczałaś gdy byłaś małą dziewczynką. Podświadomość wciąż to pamięta, umysł ją przeskanował i zmusza cię do wrzasku. Ale ty już wiesz, że to ocenianie z umysłu, nic więcej!
Działanie jest niezwykle proste: nie jesteśmy już oceniającymi, ale zauważamy samą ocenę! Niby nic takiego, a jednak robi dużą różnicę. Wewnętrzne napięcie związane z tą oceną topnieje jak zeszłoroczny śnieg. Zamiast tego coraz częściej zdajemy sobie sprawę, że sami wpędzamy się w zły nastrój poprzez ocenianie wszystkiego i wszystkich. Wystarczy teraz wyrobić sobie nawyk obserwowania własnych myśli. Jeśli nad jakimś problemem rozmyślasz i rozmyślasz, i nie jesteś w stanie podjąć jakiegoś sensownego działania w tej sprawie, usiądź na chwilę i zostaw problem. Przyjrzyj się tylko własnym myślom. To jest taki pierwszy krok do opamiętania.
Od czasu do czasu warto sobie zrobić przegląd własnych myśli, żeby wychwycić te negatywne. Zadajmy sobie zatem takie niewinne pytanie: co mój umysł uważa za negatywne tu i teraz? Zauważcie subtelną równicę: „co ja uważam za negatywne” i „co umysł uważa za negatywne”. Ten dystans jest niezwykle ważny dla świadomości i podświadomości. Gdy nasunie się myśl: mam za mało pieniędzy, zmieniamy ją na: mój umysł twierdzi, że mam za mało pieniędzy. Mój umysł sądzi, że mój partner mnie obraził. Mój umysł uważa, że jestem za gruba(y).
To może wyglądać na trudne i skomplikowane ćwiczenie, ale tak naprawdę jest proste jak barszcz. Wystarczy trochę konsekwencji! Okay, jeśli nie jesteś w stanie o tym pamiętać, zawiąż sobie czerwoną nitkę na małym palcu i gdy w twojej głowie zaczyna się wrzask stada małp, spójrz na nitkę i przypatrz się swoim myślom. Po kolei, jednej po drugiej aż wyłapiesz te oceniające, które Ci nie służą. Kończy się ocenianie. Taka mała presja na umysł wzmacnia świadomość i stwarza spokój. A w spokoju łatwo dostrzeżemy, jakie jest życie. Takie, jakie masz myśli w swojej głowie – niczym więcej.
To tylko jeden ze sposobów, których jest naprawdę dużo. A może wolisz sposób Aleksa? A co powiecie na to, aby wypróbować jeden i drugi podczas ostatniego sierpniowego weekendu? Do poniedziałku zatem!