Wczoraj wspomniałem o obserwowaniu siebie chociaż wiem, że to jest dla niektórych nieosiągalne. Wiem co mówię, bo przecież dotyczy większości moich patientów. Żeby siebie obserwować, trzeba się na sobie skupić, żeby się na sobie skupić trzeba się na chwilę zatrzymać w swojej polce galopce, a żeby się zatrzymać trzeba „zmarnować” trochę czasu. A czego jak czego, ale czasu dla siebie to my nie mamy! Mimo to będę namawiał do tego chociażby raz dziennie, no dobrze… nie będę się targował – raz na jakiś czas! Im częściej tym lepiej!
Raz na jakiś czas usiądźmy wygodnie w jakimś cichym miejscu. Idealnym miejscem byłby park, las, zagajnik, pole, brzeg jeziora, ale jak to będzie łazienka czy tramwaj korzyść możemy odnieść podobną. Połóżmy rękę na sercu, praworęczni prawą, leworęczni lewą i zacznijmy spokojnie oddychać. Jeśli jesteśmy luzakami nie kontrolujmy swojego oddechu w żaden sposób. Niech płynie swobodnie w podobny sposób jak oddycha niemowlę. Starajmy się o niczym nie myśleć, niech myśli płyną jak chmurki na niebie, obserwujmy, ale nie skupiajmy się na nich.
Zadaniowcy sobie z tym nie poradzą, bo nie są w stanie puścić swoich myśli wolno i nie skupiać się na nich. Dla zadaniowców proponuję zatem inny sposób oddychania. Gdy się na nim skupią zapomną o swoich myślach, a o to chodzi w tym ćwiczeniu. Na 1-4 wdychamy powietrze wypełniając dół brzucha, następne 1-4 wypełniamy górną cześć klatki piersiowej, następne 1-4 zatrzymujemy powietrze i na 1-6 powolutku wydychamy powietrze przez usta.
Sposobów na kontrolowanie oddechu jest mnóstwo, ale w tej medytacji (spokojnie możecie nazwać to ćwiczenie medytacją) chodzi nam tylko o obserwowanie siebie. Przez następne 10 minut (jeśli możemy sobie na taką rozrzutność pozwolić) będziemy oddychać łącząc wdech z wydechem, bez zatrzymywania powietrza. Taka mała, nieustająca wentylacja płuc przy pomocy przepony, bo to ma być oddychanie przeponowe. Przeponowe, czyli brzuchem, to objaśnienie dla tych którzy zetknęli się z kontrolowanym oddechem po raz pierwszy.
Teraz puśćmy oddech wolno i zastanówmy się nad swoim samopoczuciem. Określmy jaka pogoda jest w naszym sercu, czy jesteśmy smutni, weseli, nostalgiczni a może zrozpaczeni? A potem pomyślmy przez chwilę czego tak naprawdę potrzebujemy, żeby poczuć się szczęśliwy(ą)m? Nie myślcie od razu o czerwonym porsche i willi w Zakopanem, ale o realnych historiach, które jesteście w stanie dla siebie zrobić. To może być ciastko z kremem, lampka wina, kupno nowych majtek, bilet do teatru czy spotkanie plotkarskie, wszystko co Wam przyjdzie do głowy, ale co zrobicie tylko dla siebie i co sprawi, że poczujecie się odrobinę szczęśliwsi.
I teraz najważniejsze. Wstańcie energicznie i ZRÓBCIE TO!!!