Czy Bóg istnieje? Jako Obserwator zdaję sobie sprawę ze sztuczności mojego świata i przestałem cierpieć z jego powodu. Z serca zniknął egzystencjonalny ból, życie stało się znośniejsze pomimo głupawki szalejącej wokół mnie. A covid-19? Ta plandemiczna rzeczywistość też jest sztuczna, wiem o tym, dlatego aż tak mnie nie uwiera jak innych. Gdy słucham o kolejnych mutacjach śmiercionośnego koronawirusa, moją reakcją jest tylko śmiech. Angielski, włoski, kalifornijski, radomski, lubelski – nowe mutacje wywołują w ludziach strach, a ja się uśmiecham.
Każdego roku wiosną, odkąd pamiętam, pojawiał się kolejny szczep grypy. Gigantyczne kolejki zasmarkanych i zafaflunionych ludzi pod gabinetami lekarskimi nikogo jednak nie przerażały. Covid-19 to nic innego jak grypa przebrana w ten nowy „straszny” kostium. Uszyli go globaliści, aby wprowadzić globalną tyranię i cyfrowy system ID2020, wirtualny kaganiec dla każdego człowieka, dużo gorszy od tej szmaty na twarzy. Potwierdza to część naukowców i ja to traktuję jako prawdę. Moją prawdę w moim sztucznym świecie.
– Ten twój świat nie jest aż tak sztuczny jak mówisz. Skoro wierzysz w Boga? – powiedział mi niedawno jeden ze znajomych. I nie żartował. Wyjaśniłem mu to mniej więcej tak: po pierwsze, jako Obserwator w nic nie „wierzę”, w dodatku nie znoszę tego słowa, co najwyżej jestem przekonany. Jestem przekonany, że bóg jest. Ale to nie jest Bóg osobowy! Dla mnie cała rzeczywistość jest boska, a przede wszystkim życie. Używam tego terminu właśnie w tym kontekście a troszeczkę z przekory, żeby zagrać czarnym na nosie. Dlatego różnię się zasadniczo od każdego, kto modli się do Boga, bo modli się do jakiegoś starca na chmurce. Ja się nie modlę. Do kogo mam się modlić skoro sam jestem boski?
Już wiecie, że każdego wieczoru uprawiałam medytację wdzięczności. I każdego wieczoru wyrażam wdzięczność bogu za to czego doświadczyłem w ciągu dnia. Bogu, czyli sobie! Jeśli coś w ciągu dnia poszło nie tak, najczęściej wynikało to z mojego powodu. Po prostu zapomniałem się i wyszedłem z roli Obserwatora. I nie chodzi o to, żebym miał poczucie winy. Nie wyznaczam sobie żadnych kar, po prostu staram się to zapamiętać! Tylko tyle i aż tyle!
Ta pamięć wczorajszej „wpadki” pomoże mi jutro być bardziej czujnym i zachowywać się jak Obserwator, a nie aktor. Covid-19? Nowe mutacje? Okay. Podczas medytacji przypominam sobie również chwile gdy nie wychodząc z roli Obserwatora wypełniały mnie współczucie i miłość. Ale nie po to, żeby być z tego dumnym! Żadnej dumy, żadnego poczucia winy, tylko codzienne podsumowanie dnia przed snem, spojrzenie na miniony dzień bez ocen i osądów. Taka prosta medytacja sprawia, że z dnia na dzień postawa Obserwatora staje się moją drugą naturą.