Bardzo się cieszę, że ostatni post wzbudził tyle emocji, przykro mi tylko, że pewna część czytelników czyta moje teksty bez zrozumienia. Tak naprawdę nie mają zielonego pojęcia, o czym pisałem, a że coś z tekstu zawibrowało w nich silnymi emocjami to wyrazili je w komentarzach w rodzaju: Co ty dziadek bredzisz!!!! No cóż, nie każdy może ogarnąć kontekstu. Angelika wyraziła to pięknie: Nie ma jedynej słusznej postawy, każdy z nas ma swoje wewnętrzne motywy, by zachować się tak, nie inaczej. Nie ma też jednej obiektywnej narracji. Właśnie tak! Nie roszczę sobie praw do nieomylności, dlatego mottem tej strony jest: PREZENTOWANE TUTAJ POGLĄDY TO NIE JEST ŻADNA PRAWDA OBIEKTYWNA, TYLKO MOJA PRAWDA ANI GORSZA, ANI LEPSZA OD TWOJEJ. Nie chcę nikogo zmieniać czy przekonywać, więc nie zmieniajcie i nie przekonujcie mnie także. Wystarczy, że opowiecie o swojej rzeczywistości (matriksie), tak jak ja opowiadam o swojej. I nie ukrywam satysfakcji, gdy moje „opowieści” wzbudzają silne emocje. Po to je piszę!
Dzisiaj mamy zdrowy piątek więc pewnie mój post emocji nie wzbudzi. Emocjonować się zdrowiem? Zwariował pan? Ukrainą i owszem, ale zdrowiem?! Większość nie zauważa, że gady zamieniły szczepionki na bomby, a czy ta zamiana, aby nie dotyczy zdrowego ciała i zdrowej duszy? Ania Siwek napisała w ostatni piątek, że po zdrowym przyswojeniu słoneczka, nie powinno się kąpać i używać środków myjących do ciała ok .24 h. Ewentualnie delikatny prysznic i przyłożyć ręcznik, który wchłonie wodę. Dlatego, ponieważ vit. D musi mieć czas, aby się wytworzyć na skórze i wchłonąć. W przeciwnym razie nic z naszego słoneczka. Stasiu, czy słyszałeś i tym, zgadzasz się?
Pewnie, że się zgadzam, a nawet za chwilę pójdę dalej. Zanim to zrobię mała anegdota: Gdy kiedyś, nie tak znowu dawno zresztą, intensywnie uprawiałem jogę, prysznic brałem po ćwiczeniach. Pewna piękna instruktorka jogi wyprowadziła mnie z błędu: Stasiu, najpierw prysznic, potem joga! Ten delikatny pot, który wydziela się podczas wykonywania asan, ma znaczenie prozdrowotne! Po tej reprymendzie zawsze ćwiczę po prysznicu, a nie przed, bo już co nieco wiem o dobrym pocie i złym pocie. To kolokwializm, rzecz jasna, ale podkreślam, żeby nie było. Tak naprawdę pot jest dobry zawsze, bo dzięki wyparowującej wilgoci skóra ulega schłodzeniu, a ciało chroni się przed przegrzaniem.
Nie zapominajmy jednak, że pot jest także pożywką dla bakterii. Właśnie bakterie są odpowiedzialne za jego nieprzyjemny zapach. A powinien być substancją bezwonną, bo w 98 % składa się z wody. Jeśli niezbyt przyjemnie pachnie, może to być sygnał, że w organizmie rozwija się jakaś choroba. A bywa, że źle leczymy tę, która już mamy zdiagnozowaną. „Zły” pot to ten, który wydzielamy podczas choroby, albo podczas wysokiej temperatury czy ogromnego wysiłku. Ten zmywamy bez żadnych wątpliwości. „Dobry” to ten po terapii słonecznej (nie mylić z opalaniem), po lekkich ćwiczeniach, czy relaksującej jeździe na rowerze. I tego nie zmywamy aż do czasu porannego czy wieczornego prysznica.
Czym zmywamy? Tu pewnie zaczną się kontrowersje. Wodą! Tylko wodą! Najpierw gorącą, a potem chłodną, która zawsze kończy naprzemienny prysznic – ciepła, chłodna, ciepła, chłodna. I tyle. Od lat jestem zwolennikiem metody Kleopatry, czyli na ciało kładziemy tylko to, co możemy zjeść! Dlatego nigdy nie używam „środków myjących”, lecz… oliwę z oliwek. Najpierw masuję nią calusieńkie ciało, rozmasowany wykonuję poranne rytuały i dopiero potem zmywam oliwę pod gorącym prysznicem, a kończę – ciepła, chłodna, ciepła, chłodna. I tak od lat! Na skórze żadnych krost, wyprysków, pryszczy – nic! Pewnie, że czasami używam mydła, ale tylko wtedy gdy upaćkam się przy zmianie koła, na przykład. I wtedy jest to zwykłe szare mydło. Metoda Kleopatry sprawdza mi się doskonale, ale czy sprawdzi się Tobie? Po prostu sprawdź!