Monika Irsmanbet
W czasach gdy żyła Maria Magdalena (Miriam Magdala) kobiety nie miały właściwie prawa głosu. Były absolutnie poza nawiasem decydowania o czymkolwiek publicznym. Ojciec Magdaleny był wysoko postawionym patriarchalnym kapłanem. Kobietami się pogardzało, a czasem nawet nienawidziło (jak to było w przypadku Piotra, czy innych uczniów Jezusa). Piotr nienawidził Miriam otwarcie i pisma gnostyckie donoszą, jakoby chciał ją „usunąć”. Cóż to wtedy znaczyło? Trudno powiedzieć. Piotr jest dziś patronem wszystkich papieży i opoką kościoła, co w pewien sposób tłumaczy nastawienie tej instytucji do kobiet.
Maria Magdalena, przepiękna kobieta, kwintesencja kobiecości i mądrości, bogini, nauczycielka Jezusa do dziś wzbudza ogromne emocje i strach wśród księży katolickich. Przesłanie, jakie nam zostawiła, jest głęboko skrywane i przekręcane, zmieniane i przekłamywane. Ona mówiła głównie o kobietach i do kobiet się zwracała. Wywyższała je, przypominała im o niezwykłej mocy kreacji, oświetlała je i podnosiła ich potężną moc. Nazywana Oblubienicą, dziś błędnie rozumiana, skupiała się na naszej żeńskiej energii i sile. Uczyła przede wszystkim miłości do siebie i przekonywała na wszelkie sposoby, jak wiele kryjemy w naszych świętych łonach. Symbole, jakie trzyma na obrazach, są znakami dla nas kobiet, choć zohydzone przez kościół i ukierunkowane na prostytucję i grzech. Magdalena pokazywała, jak ogromnie ważne jest, aby najpierw pokochać siebie i swoje ciało. Pokazywała jak łatwo bez tego wpaść w pułapkę matriksowych związków bez szacunku, przyjemności, harmonii. Odrzucała wstyd, pruderię, obłudę i strach. Uświęcała dotyk, pieszczotę, lot w stronę raju. Przekonywała, że dopiero gdy kobieta sama pozna co to smak rozkoszy, będzie mogła nauczyć tego swojego partnera i przez to dosięgać raju zamiast brutalności i niewiedzy.
Magdalena to jedno z imion Izydy. Miriam zaś oznacza, jak wspomniałam, oblubienicę czy też ukochaną. Magdalena przez swoją kobiecość, swoją miękkość, swoją absolutną prostotę, dobroć i ciepło do dziś niestety uznawana jest za prostytutkę i choć bywa obiektem westchnień panów w konfesjonałach, jest otwarcie potępiana i wyszydzana. To ona pragnęła otworzyć kobiety na miłość i rozkosz sama nią będąc. Zostawiła piękne przesłania, ponadczasowa mądrość. Eliminowała zło, konfrontowała patriarchalne wymysły i strach. Otwarcie mówiła o pułapce światła i manipulacji. Poznała te tajemnice i nazywała ja największą zbrodnią przeciw ludzkości. Światło to pułapka, która odbiera nam duszę, gubi ją. Światło jest złe a my oślepieni nim na stałe. Nazywała światło pułapką, z której ogromnie trudno się wydostać. Świetliste, świecące ścieżki rozwoju duchowego, warsztaty, wspólne medytacje, to wszystko potężne manipulacje.
Jezus pochodził z bardzo patriarchalnego rodu. Jego dziadek marzył o zupełnie innej roli dla swojego wnuka. Dopiero Maria otworzyła Go na człowieka (jak sam to mówił). On wiedział, że cała mądrość płynie z kobiety i przez kobietę. Wiedział, że męskość to umysł a kobieta to serce, intuicja i kreacja. Niezwykle partnerstwo tej pary uświęcone weselem w Kanie Galilejskiej do dziś jest potwornie przekłamywane. Oboje niezwykle świadomi doczekali się trójki dzieci. Pisma gnostyczne mówią nawet o tym, że w 44 roku n.e. po rzekomym ukrzyżowaniu para głosiła swoje nauki na górze Oliwnej.
Jezus w tamtym czasie zdecydowanie przeciwstawił się obowiązującej religii jednego boga i wtedy to Maria była Jego podparciem, fundamentem, przekazem. Sam mówił wielokrotnie, że to właśnie Ona wpłynęła na Niego przez namaszczenie ciała świętym olejem (który dziś również jest odwrócony i przekłamany). Magdalena to bogini, podobnie jak Inanna, Afrodyta, Lilith. To potężna żeńska energia. Nie jest lepsza od męskiej, ale inna. Wszystkie one mówiły, abyśmy patrzyły w lustro, abyśmy patrzyły na własne odbicia. Dzieją się wtedy niezwykle, fenomenalne cuda. To świat energii, która wykracza poza matrix.
Monika Irsmanbet