Bardzo Państwu dziękuję za poprzedni piątek dla zdrowotności. Po raz kolejny komentatorzy dali dowód, że spotykają się na tej stronie ludzie świadomi, wrażliwi i po prostu mądrzy. Żaden komentarz nie był niedorzeczny, wszystkie merytoryczne i rozważne. I to jest powód mojej radości, bo chociaż jest nas tu stosunkowo niewielu, to jakość doskonale rekompensuje ilość.
Zacznijmy od ważnej wypowiedzi Moniki w swoim niepodrabialnym stylu: Jednemu służy natura, a innemu leki i badania, każdemu wedle wiary jego. Nie godziennam nikomu mówić jak ma żyć i co zażywać, bo ani myślę brać za czyjeś decyzje swojej odpowiedzialności. Trzymam się także tej zasady od zawsze i nawet wtedy, gdy przerażony „rakowy” patient błaga mnie o decyzję iść czy nie iść na chemioterapię, nigdy nie usłyszy ode mnie „idź, albo nie idź”. Mam zbyt duże doświadczenie i wiem, że wielu ludziom chemioterapia pomogła i wielu doprowadziła do grobu. A Sylwia dodała realistycznie: Potrzebujesz ”pan” takiej drogi to se ”pan” taką tworzysz poprzez strachy, lęki, obawy itp.
Inna sprawa to dawanie świadectwa wypływającego z własnych doświadczeń. Pierwsza książka „Opamiętanie” to nic innego jak ujawnienie mojej decyzji o rezygnacji z usług medycyny konwencjonalnej. Ewa zrobiła podobnie i ujęła to pięknie: Nie oddaję swojej mocy produktom z fabryki. Moja moc tylko dla mnie. Ufam sobie a Bigfarmie wcale, więc nie zgadzam się na farmienie. Do tego samego przyznał się Antoni: Z własnego doświadczenia wiem, że można odstawić tzw. leki i żyć normalnie. Zrobiłem to siedem lat temu i mam się dobrze. Alicja: Przeżyłam 8 operacji, byłam cudownym królikiem doświadczalnym, aż coś we mnie pękło i powiedziałam dosyć. Wzięłam własne życie we własne ręce! Ewa daje świadectwo na bazie choroby męża Tomka: W momencie kiedy Tomek stał nad grobem i wysyłano go do opieki paliatywnej, przeszliśmy próg. Zmieniliśmy wszystko, sposób myślenia, życie, łącznie z wyprowadzką na wieś, mimo naprawdę bardzo słabej kondycji i fizycznej i psychicznej.
To oczywiste, że Małgosia nie powinna mieć poczucia winy. Owszem, nie powstrzymała Jana przed oddaniem odpowiedzialności za zdrowie lekarzom, chociaż cichy szept podświadomości podpowiadał jej „Nie pozwól mu, nie pozwól!”. Jan doświadczył czegoś niezwykle ważnego, widocznie to było mu potrzebne w tej inkarnacji, Małgosia chyba też się czegoś nauczyła – zaufania do własnej podświadomości, chociażby. Tomek radzi jej niezwykle sensownie: Nie należy winić nikogo, ani medycyny, ani terapeutów, ani przede wszystkim siebie, po prostu przyjrzeć się co się dzieje w nas samych. Bez względu na to co się zdarzy w naszym życiu, nie obwiniajmy się, bo to wciąż są lekcje, które pozwalają nam znaleźć kolejny koralik do naszyjnika naszej wiedzy – napisałem tak kiedyś, pamiętacie?
Pani Małgosi życzę akceptacji i zrozumienia, że z jakiegoś powodu mąż potrzebował tego doświadczenia – napisała Ewa i ja się pod tym podpisuję. Może nawet nie tyle potrzebował on ile jego dusza. Napisałem to z pełną świadomością, bo jestem bogatszy o wiadomość co dalszych losów Jana i Małgosi. Zastanawiałem się długo czy podzielić się tą wiedzą z Państwem, ale skoro mam przekonanie o wysokim poziomie świadomości czytelników, nie mogę postąpić inaczej. Przekazuję więc tę smutną wiadomość bez komentarza. Kilka dni temu Janek zmarł.
p.s.
Bez względu na to czego doświadczamy, życie toczy się dalej, a wszyscy Polacy muszą przed niedzielą podjąć decyzję: iść czy nie iść na wybory. Być może w podjęciu tej decyzji pomoże moja rolka: BARDZO WAŻNY PLEBISCYT.