Ach, ta niecierpliwość! Nawet jeśli kupicie książki Kinslowa, do czego gorąco zachęcam, nie zaczynajcie czytania od końca. Ja rozumiem Wasze chciejstwo, jakby powiedział Wańkowicz, ale chciejstwo do niczego nie prowadzi. Życie także do niczego nie prowadzi. Wciąż powtarzam, że życie nie ma celu, jest absolutnie bezcelowe. To wędrówka w mniej lub bardziej pięknych okolicznościach przyrody wszystkich wymiarów. Zamiast przyspieszać – zwolnij i zacznij je świętować. Nie wyścig szczurów, ale fiesta, sjesta i maniana – to jest to! Wiśta wio, łatwo powiedzieć, ale jak zwolnić?!
Tu nie chodzi o to jak zwolnić, nie kombinujmy, po prostu zwolnijmy. Ja wiem, że żyjemy w czasach recept na wszystko, dostępnych od ręki. Wpiszcie sobie do Googla słowo „jak” i zobaczcie, ile dostaniecie wyników. Około 790 000 000 odpowiedzi jak coś zrobić! Życia nie starczy (oczywiście tego w 3D), żeby nauczyć się jak robić to czy tamto, żeby to zrobić prawidłowo, rzecz jasna. Zdajecie sobie sprawę, że znalazłem poradę jak robić kupę? Albo jak oddychać? Moja mała żonka trenuje teraz różne oddechy: oddech ognia, oddech smoka, oddech paradoksalny, głęboki, płytki. Jakiś guru męczy ją okrutnie internetowo, po sesji jest cała spocona i czerwona, ale… szczęśliwa. A skoro tak…
Ja uważam, że oddychanie czy robienie kupy jest naturalne i jeśli chcemy coś z tym kombinować, zaczynamy walczyć z naturą, a z naturą jeszcze nikt nigdy nie wygrał, tak samo jak z ZUS-em. Naturalne oddychanie przynosi odprężenie a sztuczne – napięcie. Proste jak barszcz! Właśnie jak barszcz! Ludzie wymyślają potrawy, naśladując Makłowicza, Okrasę czy inną kulinarną sławę. Po jaką cholerę, skoro wiadomo, że najzdrowsze są potrawy nieprzetworzone? Wszystko, co smażone, wytłuszczone, pomieszane jedno z drugim, jest nie tylko katorgą dla żołądka, ale i dla podniebienia. Przynajmniej mojego. Kiedyś mnie zaproszono do wykwintnej meksykańskiej restauracji. W paszczy żadnej przyjemności, bo paliło przy jedzeniu, a po kolacji jeden płomień w przełyku, ogień w żołądku i pożoga na sedesie. A barszcz z ziemniaczkami posypany koperkiem? Małmazja!
Jak zwolnić? To nie jest efekt jakiegoś działania, to raczej kwestia świadomości. Życie jest bezcelowe, pamiętajmy o tym. I to jest właśnie najtrudniej zaakceptować, bo nikt nas nie nauczył żyć bez celu, czyli po prostu istnieć świętując życie. Wręcz odwrotnie, od dzieciństwa stawiano przed nami jakieś cele i nagradzano za ich osiągnięcie. Albo karano gdy celu nie osiągnęliśmy. Do tej pory pamiętam dwóję z WF-u, bo nie potrafiłem oddać prawidłowego skoku przez skrzynię.
To cel tworzy w naszych umysłach przyszłość. Odczuwamy przy tym emocje, gdy cel jest daleko a życie takie krótkie. A więc pośpiech! Czy zdążymy? Wewnętrzna nieustająca spinka, nieprzespane noce, depresja, bo nie wiemy jak zwolnić! Żyjemy na skraju załamania nerwowego, żeby tylko zdążyć osiągnąć wyznaczony cel. Póki czas, bo za sto lat nie będzie nas! A może nie będzie nas już za chwilę, bo na pierwszym lepszym skrzyżowaniu… Nie pomyśleliście o tym?