Z cyklu: Pokochać siebie (5)
W jednej z książek trafiłem na cytat z Kahila Gibrana, który sobie skrzętnie zapisałem w swoim kajeciku. Kahil to twórca współczesnej prozy poetyckiej w literaturze arabskiej, który już dawno nie żyje, ale dla mnie wciąż żyją jego słowa: Twoje dziecko nie jest twoim dzieckiem. Dzieci są córkami i synami tęsknoty za sobą samym. Przychodzą przez ciebie, ale nie od ciebie. I chociaż są jeszcze z tobą, nie należą do ciebie.
Dedykuję te słowa Ani, która próbuje naprawić relacje ojciec – synowie. Nie znam szczegółów, ale podejrzewam, że jej mąż chce być dla nich bardziej sędzią i policją niż kochającym ojcem. Rodzic, który za wszelką cenę chce „uratować” swoje dziecko przed problemami, często sam staje się problemem. Chociaż pewnie w swoim mniemaniu jest sprawiedliwy, gdy wkracza w awantury pomiędzy braćmi. Chyba jednak mu się to nie udaje i synowie nie do końca uwierzyli, że ojciec rozwiąże wszystkie trudności. Ja bym się z tego cieszył, bo to światełko w tunelu niosące przesłanie „polegaj na sobie, nie na rodzicach”!
Czasem najlepszą pomocą jest wycofanie się i pozwolenie, by dziecko samo rozwiązało konflikt, upadło i nauczyło się podnieść. Ciekawe Aniu, czy tak było w Waszym przypadku, ale pierwsza jaskółka buntu pojawia się u dzieci bardzo wcześnie. To się zaczyna podczas nauki korzystania z toalety kiedy to dziecko odmawia podporządkowania się uparcie i celowo. Rodzice równie uparcie i konsekwentnie zanoszą je do łazienki. I nic. A po chwili rajtki znowu zasikane. To pierwszy prawdziwy świadomy protest! Możesz mi mówić co mam jeść, nosić, w co się bawić, spać, nawet myśleć, ale będę sikał kiedy ja będę chciał!
Twoje dziecko po raz pierwszy poczuło potrzebę decydowania o sobie. A potem ten bunt narasta! „Ja sam” – krzyczy dzieciak gdy mama próbuje założyć mu buciki. A mama się denerwuje, bo jak zawsze nie ma czasu czekać aż dziecku długo i niezgrabnie uda się włożyć bucik więc mówi: „Przestań! Ja to zrobię lepiej. Jeszcze jesteś za mały”. Właśnie tak skutecznie tłumi się pierwszą iskrę samodzielności. Jeśli będzie się upierać, rodzice będą rozgoryczeni, a potem dziecko będzie rozgoryczone na siebie.
Może już tego nie pamiętasz, byłaś/eś przecież małym dzieckiem, ale twoja podświadomość pamięta jak najbardziej! Utrwaliła pewne wzorce zachowania, aby zyskać aprobatę rodziców. A przecież ta aprobata należy się małemu dziecku jak psu micha i nie powinno o nią zabiegać, aby mieć poczucie własnej wartości. A już na pewno nie powinno zabiegać o to gdy stanie się dorosłym. Jednak to robi, bo wkrótce w jego życie wejdzie nowa bezduszna maszyna tresująca do poszukiwania aprobaty: szkoła. Ale o tym w następny piątek.