Mój przyjaciel, emeryt rzecz jasna, bardzo lubi mleko, ale mieszka na wsi i jest skazany na picie mlekopodobnego produktu z miejscowego sklepu. Niestety, nie ma możliwości kupna prawdziwego mleka prosto od krowy, bo w jego wsi nie ma już ani jednej krowy. Ja na szczęście mieszkam w Warszawie i nie mam z tym większego problemu. Tak jak za dawnych czasów kupuję mleko na bazarku, które cudownie się zsiada i dostarcza mojemu staremu ciału jakże cennych probiotyków. Żadnych probiotyków z apteki nie używam. Szklaneczka kwaśnego mleka dziennie i wystarczy!
Nie mam żadnych problemów jelitowych a moja resztka żołądka radzi sobie z jedzonkiem doskonale. Może dlatego, że w jadłospisie jest również kiszona kapusta i takie same ogórki, a posiłki są zdecydowanie lekkostrawne i zmienne. Wciąż eksperymentuję i ta cecha pozostanie mi chyba do końca życia. Nasi goście są prawie zawsze zaskoczeni. – To jest wasze śniadanie? – dziwią się częstowani czym chata bogata. Kiedyś mała żonka biegała do sklepu, aby gościom dostarczyć świeżutką, chrupiącą bułę, ale w końcu wymogłem na niej zasadę: Hejże, goście! Hejże, ha! Jedzcie wszystko to, co ja!
Nasze śniadania są więc nietypowe i daleko odbiegają od jajecznicy, kanapki z szynką czy owsianki, chociażby, ale i takie zdarzają się od czasu do czasu. Gdy zachęcam moich patientów do eksperymentowania, zawsze proszą mnie o przepis na idealne śniadanie. Nie ma czegoś takiego! Ile razy mam to powtarzać? W Internecie macie tysiące przepisów na śniadania, obiady i kolacje – żaden z nich nie jest idealny. Trzeba eksperymentować, przyrządzić, zjeść i sprawdzić jak zareaguje Twoje ciało. – A nie możesz powiedzieć, co dzisiaj zjadłeś na śniadanie dla zdrowotności? To by mnie może zainspirowało – proszą tak pięknie. Mogę! Proszę bardzo!
- Sto gramów jogurtu zrobionego z tego mleka kupowanego na bazarku.
- Jedna solidna łyżka idealnego tłuszczu, czyli prawdziwej śmietany.
- Po łyżce podprażonych nasion dyni, słonecznika, sezamu i orzechów włoskich.
- Jeden pokrojony ogórek (najlepiej kiszony) albo pomidor.
- Jeden wyciśnięty przez praskę ząbek czosnku.
- Połówka małej czerwonej cebuli, posiekanej, rzecz jasna.
- Jedna łyżeczka cytrynianu magnezu w proszku.
- Jedna łyżeczka kurkumy
- Pół łyżeczki prawdziwego pieprzu.
- Posiekane „chwasty” z ogródeczka: pokrzywa, babka, skrzyp, mlecz, glistnik.
Pasuje? Proszę więc wypróbować, ale nie przywiązujecie się do tego śniadania akurat, bo jutro będzie futro a pojutrze już po futrze. Wszystko w życiu może być twórcze lub odtwórcze, śniadanie także. Zabawa w życie polega na tym, aby wciąż i wciąż odkrywać nowe możliwości, prawa, fakty i w ten sposób tworzyć swój osobisty, szczęśliwy matriks. Okopywanie się na tym co dobrze znamy, daje co prawda poczucie bezpieczeństwa, ale nie daje możliwości rozwoju. Warto więc na serio wziąć się za budowanie swojego lepszego świata, ale… czy zaraz trzeba zaczynać od śniadania? A dlaczego nie? I z tym pytaniem zostawiam Państwa do poniedziałku. Udanego weekendu!