Nie wierzę statystyce, bo można ją naciągać dla swoich potrzeb jak gumę, która nigdy nie pęka. Załóżmy jednak, że statystyka nie kłamie co do zapadalności ludzi na choroby serca. Otóż podobno przed rokiem 1905 ludzie nie chorowali na te choroby. Czy to możliwe? Jeśli weźmiemy pod uwagę, że główną przyczyną chorób serca jest stres, to możemy dać jej wiarę. W dawnych wiekach stres łatwo było rozładować. Wystarczyło zabrać się do rąbania drewna, orki czy wybrać się z wizytą do znajomego, kilkanaście kilometrów na piechotę.
Wtedy praca była fizyczna, ciężka i człowiek był w ciągłym ruchu. Dziś tkwi jak kołek przed monitorem komputera lub za kierownicą samochodu więc gdy dopada go stres, wypala się od środka i przeciąża swój silnik, jakim niewątpliwie jest serce. Stres to przekleństwo naszego nowoczesnego wieku sztucznej inteligencji, bo narzuca nam niesamowite tempo. Sztuczna inteligencja nadąża, my nie. Nie nadążamy emocjonalnie i żyjemy wciąż w napięciu, wciąż w niedoczasie. Ale to jeszcze nie wszystko, żyjemy w innym środowisku.
Zauważcie, jak pięknie zafajdaliśmy nasze rzeki, morza i oceany. W wodach naszych dziadków nie było ropy, a my pijemy zafajdaną wodę, bo innej już nie ma. Oni oddychali naprawdę świeżym powietrzem, bo nad ich głowami nie latały samoloty i nie spuszczały różnych świństw. Od czasu do czasu jakiś pierdnięcie spod końskiego ogona, gdy podróżowali i to wszystko. A teraz na okrągło wdychamy syf z milionów rur wydechowych. Jeszcze sto lat temu większości współczesnych toksyn nie było, teraz mamy ich więcej o 70 tysięcy!
A co dziś jemy? Warzywa i owoce uprawiane na prawdziwym oborniku? Zwierzęta hodowane na zdrowym powietrzu i karmione owsem, trawą i ziemniakami? Jemy truciznę z supermarketów opakowaną w bajecznie kolorowe pojemniczki, najczęściej sztuczne! Chorujemy od tych sztuczności, a Big Farma sztucznie nas leczy. Nasi dziadowie zażywali jedynie leki z boskiej apteki, dziś co krok mamy aptekę z lekarstwami i suplementami, które jedno leczą, a drugie kaleczą.
W tej sytuacji mogę uwierzyć, że pierwszy atak serca opisano w piśmie Journal of the American Medical Association w 1908 roku a o miażdżycy naczyń wieńcowych nikt nie słyszał. O powrocie do stylu życia naszych dziadków nie ma mowy, więc naturalną konsekwencją jest to co właśnie dzieje się z ludzkością. Pewnie, macie prawo sądzić, że koronawirus to przypadek jak najbardziej naturalny, ale czy aby nieuprawniony jest wniosek o przerabianiu homo sapiens na homo artificialis – człowieka sztucznego? Czy aby nie temu służą te szczepionki tak nachalnie promowane? A jeśli tak, czy nie lepiej się przed nimi nie bronić tylko wyciągnąć łapę i niech się dzieje co chce? Skoro nie mamy powrotu do świata naszych dziadków…