Nieprzypadkowo szczyt pielgrzymkowy na Jasnej Górze zbiega się ze świętem Wojska Polskiego. Obydwie imprezy są dęte, spektakularne i olśniewające, czyli to, co Reptilianie lubią najbardziej. Pociąg do gigantycznych, nikomu niepotrzebnych imprez to pozostałość po gadach, tak przynajmniej objaśniają szamani XXI wieku. Dla mnie to nieistotne, ale warto zastanowić się, komu potrzebna jest wielka defilada wojskowa „Silna Biało-Czerwona”, czyli stroszenie piórek? Ku pokrzepieniu serc ludzi, których świadomość jest na poziomie taboretu, czy po to, żeby prezydent Du.a mógł stroić słynne miny Mussoliniego wobec dwóch tysięcy żołnierzy?
Zakonnikom z Jasnej Góry nie dziwię się ani trochę, bo dzięki pielgrzymom mogą żyć w spokoju i dobrobycie. Mit, jaki powstał wokół Jasnej Góry, jest doskonałym biznesem, dlatego klasztor zawsze otwierał swoje drzwi przed władzą, nie patrząc, jaka to władza: prawicowa, lewicowa czy nazistowska. Hitlerowscy bonzowie przecież licznie „pielgrzymowali” na Jasną Górę. Był tam dwukrotnie gubernator okupowanej Polski, Hans Frank, który zapewnił paulinów o gotowości służenia pomocą, gdy znajdą się w potrzebie. Był Heinrich Himmler, który miał na sumieniu śmierć polskich księży w obozach koncentracyjnych. Również on zaoferował zakonowi pomoc, jeśli ojców przytłoczą kłopoty. Był tam podobno incognito sam Hitler, więc nie powinny nas dziwić tańce i pląsy świty obecnego dyktatora Polski na Jasnej Górze.
Polacy łykną te dwie imprezy z namaszczeniem i bez najmniejszych refleksji, tak samo jak bajki z tysiąca i jednej nocy, jakie opowiadają kandydaci do Sejmu na swoich mitingach wyborczych. Właśnie nadchodzi apogeum kampanii wyborczej, czyli duraczenia wyborców. Przeżyłem już mnóstwo takich kampanii, ale ta będzie… wróć! Ta kampania już jest największą głupawką, jaką widziałem! Do czego ta ludzkość doszła! Marnuje się gigantyczne pieniądze tylko po to, żeby nic się nie zmieniło a w sejmie i senacie znów zasiedli ci już od dawna zasiedzeni przy korycie.
Zauważcie, że hipokryzja wrosła w nasz charakter do tego stopnia, że jej już nie zauważają ani kandydaci, ani wyborcy. Jesteśmy jak dzieci we mgle i dajemy się prowadzić równie nierozgarniętym politykom. Czasami razi mnie infantylność Polaków (uogólnienie, bo przecież nie wszyscy Polacy są infantylni), która łatwo przechodzi w hipokryzję. Nie trzeba być zbyt głębokim obserwatorem, żeby to zauważyć. Najgorsze jest to, że nasze infantylne społeczeństwo prowadzą przywódcy, dla których ważniejsze są piaskownica, wiadereczko i łopatka niż dążenie do wzrostu i rozwoju. Oni jednak uważają się za godnych przewodzenia, bo hipokryzja im na to pozwala.
– Jak się masz? – Super! – To takie amerykańskie. – Jak się masz? – Do dupy! – To takie polskie. Tyle tylko, że żadna z tych odpowiedzi nie jest szczera. Ani Amerykaninowi nie jest tak dobrze, jak mówi, ani Polakowi tak źle! Taka konwencja, nic więcej. Wszyscy nas oszukują, my oszukujemy wszystkich, bilans musi być na zero! I nikogo już to nie dziwi.
p.s.
Poniedziałek, a więc nowa rolka. Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej stanowi, iż „wybory do Sejmu są powszechne, równe, bezpośrednie i proporcjonalne oraz odbywają się w głosowaniu tajnym”, są więc pięcioprzymiotnikowe. Czy takie właśnie będą nadchodzące wybory? WYBORY CZY REFERENDUM.