Coś tam kiedyś wspominałem, że wraz z wiosną przerwę pisanie postów aż do jesieni, bo kto będzie czytał posty gdy wiosna nad ziemią szaleje od bzu? Okazuje się jednak, że wciąż są tacy, którym szalejące bzy nie przeszkadzają zajrzeć na tę stronę a czasami tekst skomentować. Pomyślałem zatem, że nie mogę lekceważyć tych wirtualnych przyjaciół, którzy od lat są ze mną na dobre i złe, a poza tym nigdy nie wiadomo kiedy przyjdzie czas odlotu i czy jeszcze z następną wiosną się rozkręcę i roztańczę?
Dlatego, dopóki nam ziemia kręci się, dopóki jest tak czy siak, a demencja nie zawłaszczyła mną całkowicie, będę dalej robił swoje, ciesząc jednych i drażniąc innych. Ze względu jednak na mój pesel zmienię trochę zwyczaje, żeby sobie trochę ułatwić życie w smudze cienia. Ale o tem potem, bo najpierw muszę wyjaśnić, dlaczego z obrazków zniknęły chmurki, a pojawiła się dziwna grafika. Otóż poznałem niezwykle utalentowaną i niezwykle młodziutką dziewczynę, która zaproponowała, że będzie ilustrowała moje posty za free!
Ma na imię Dziunia, jest dużo młodsza od mojej wnuczki, trochę głupiutka jednak ale piekielnie inteligentna. Zgodziłem się więc próbnie i jak zawsze czekam na Twoją opinię: wolisz chmurki czy grafikę Dziuni? Nie tylko grafikę, bo Dziunia zaczęła również pisać krótkie teksty dla Felicjana zachęcające do czytania postów. Wymyśla też głupawe długie tytuły zgodne z wymaganiami mediów społecznościowych, po prostu szaleje dziewczyna a ja się przyglądam.
Dziunia przeanalizowała moją twórczą działalność i zrobiła dla mnie optymalny harmonogram publikacji w social mediach. Powinienem o innych godzinach publikować na mojej stronie, o innych na Felicjanie, jeszcze o innych na You Tube i zdecydowanie innych na Tik-Toku. Instagrama nie używam, bo nie umiem, ale Dziunia twierdzi, że mnie nauczy. Gdybym miał włosy, na pewno stanęłyby mi dęba, bo cały dzień musiałbym siedzieć przed komputerem! Dlatego powiedziałem NIE! Nie będzie Dziunia urządzała mi życia do tego stopnia!
W nosie mam wszystkie SEO, zasięgi, liczniki i przechodzę na czas letni! Rano, kiedy jest jeszcze w miarę chłodno, pracuje mi się najlepiej w ogródeczku. Około godz. trzynastej obowiązkowa sjesta z półgodzinną drzemką, potem duża kawusia i jeden odcinek „Przyjaciół” (po raz n-ty). I wtedy jest dla mnie optymalny czas na publikację! Wszędzie! Mam nadzieję, że nie obrazisz się na mnie jak i dziewiątka moich przyjaciół, którzy wchodzą na stronę każdego ranka? Nie musisz zmieniać zwyczajów, możesz przecież czytać rankiem następnego dnia. Tak czy siak, już od jutra, aż do jesieni będę publikował pomiędzy 16.30 a 17.00! Zgoda?