Wiecie, co wyziera z ostatnich komentarzy? Gonitwa myśli? Skąd! Niecierpliwość. Chcielibyście nauczyć się synchronizacji kwantowej natychmiast! Już! Dzisiaj! To tak nie działa. Jeśli wciąż uważacie, że Wasz los zależy od… tu można wypisać całą litanię: trudne dzieciństwo, ojciec alkoholik albo mąż, niewierna żona, porąbany szef, PiS, zła pogoda, Bóg… zapominałbym o Bogu. Mnóstwo ludzi uważa, że Bóg funduje nam różne plagi za karę! W każdym razie jeśli zaklinowaliście się w energiach strachu, bólu czy poczucia winy zapomnijcie o synchronizacji kwantowej. I nie szukajcie instrukcji, bo zawarłem je we wszystkich moich czterech książkach. Ćwiczeń w nich bez liku a teraz z ręką na sercu… Ile z nich przerobiliście?
A dzisiaj kolejne – jak zatrzymać swoje galopujące myśli. Jeśli tego nie potraficie, nie opanujecie synchronizacji kwantowej nawet gdy będziecie na szczycie drabinki Hawkinsa. Wróć! Jeśli tam jesteście, na pewno umiecie to robić. Ja wiem, że ma z tym problem każdy mój patient i od lat uczę ich jak się do tego zabrać. Naprawdę nie wiecie jak? Po prostu trzeba ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć! Ja nauczyłem się tej umiejętności od Eckharta Tolle całe lata temu. W którejś z jego książek, nie pamiętam już w której, zaproponował takie niewinne ćwiczenie, które wywarło wtedy na mnie ogromne wrażenie. Byłem zdumiony, jak szybko ustaje gonitwa myśli!
Eckhart zaleca, aby usiąść w spokojnym miejscu i zamienić się w kota, który czai się na mysz. Siedzi przy ścianie z mysią dziurą, w której w każdej chwili może pojawić się mysz. Jest czujny i uważny cały czas. W tym ćwiczeniu myszką jest dla nas myśl. Czaimy się, czekając na tę pierwszą myśl, która się pojawi w naszej głowie. Gdy zrobiłem to ćwiczenie po raz pierwszy, byłem zszokowany, gdy żadna myśl nie chciała się pojawić. A jeszcze niedawno w mojej głowie szalała gonitwa myśli!
Drugi sposób pochodzi z treningu uważności Mindfulness. Kiedy w głowie kłębi się gonitwa myśli, szczególnie wtedy gdy to są myśli negatywne: ktoś zmarł, zachorował, miał wypadek, okradli kogoś – wtedy skupiamy się na rzeczywistości wokół nas. Patrzymy na swoje ręce tak, jakbyśmy je widzieli po raz pierwszy. Na krzesło, okno, długopis, talerz, obraz – wszystko, na czym spocznie nas wzrok oglądamy ze szczególną uważnością. I galopujące myśli znikają. Po prostu.
Trzecim sposobem jest zadawanie pytań, jaki proponuje dr. Kinslow. Też zaleca, tak samo jak Eckhart, usiąść w spokojnym miejscu i obserwować swoje myśli. Po prostu obserwować jak przychodzą i odchodzą. 10 – 15 sekund nie więcej. A potem zadajemy sobie pytanie: skąd przyjdzie moja następna myśl? Jakiego koloru będzie? Jaki będzie mieć zapach? Sami jesteśmy w stanie wymyślić kilka podobnych pytań, ale pewnie zapytacie po co? Znów ta niecierpliwość! Zajmiemy się tym w nowym tygodniu, a ten piękny 😀 majowy weekend przeznaczmy na trenowanie umiejętności zatrzymywania myśli. Gonitwa myśli to już przeszłość! Jeśli będziemy ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć! Co prawda, żeby wytworzył się w nas nawyk, potrzeba dwudziestu ośmiu dni, ale uważam, że jesteście zdolniejsi ode mnie. Do poniedziałku zatem!
P.S.
Z ostatniej chwili! Artur przysłał mi przed chwilą bulwersujący materiał. Ja tu o pięknych możliwościach naszej świadomości a tam już się do niej dobierają na siłę. Sami zobaczcie!