Czasami warto pomolestować, chociażby po to, aby poczuć Wasze wsparcie. 65 serduszek – ho, ho! Kaśka wie, o co chodzi, pisząc: Zasięg jest ważny, bo trudno mówić z zaangażowaniem do ściany. Teraz już wiem, że ta ściana to 65 czytelników i jestem w stanie zaangażować się dla nich na maksa! Nie wiem, ile jeszcze potrwa pisanie blogu, ale jesteśmy tu i teraz, robimy swoje i tyle! Dziękując za piękne komentarze, zdaję sobie jednak sprawę, że wcześniej czy później moje posty skończą się, chyba że Monika na tyle opanuje technikalia, aby kontynuować bloga gdy już po mnie zostaną tylko buty i telefon głuchy… A to wcale nie taka odległa perspektywa, biorąc pod uwagę kurczenie czasu, jakie obserwujemy.
Dobra nowina, jakby powiedział Roman Nacht, jest taka, że w Korpo oprócz sztucznej inteligencji pracują jeszcze ludzie. Magdalena przychyliła się do mojej prośby i znacznie, naprawdę znacznie obniżyła żądania. Ale to i tak za mało, żeby sprostać ich wymaganiom. Jeśli serce Magdaleny nie stopnieje bardziej, skorzystam z propozycji Ani: Podtrzymuję swoją propozycję nawet jeżeli negocjacje trwają, jeżeli będzie potrzebny np. prawnik. W tych czasach prawnik jest potrzebny zawsze, więc proszę Anię, aby byłaby uprzejma podać kontakt na priv lub mailem: niedajsieumrzec@gmail.com
Ewa Wrotek twierdzi, że warto pisać: Dla kilkudziesięciu osób warto. Pytanie tylko, czy chcesz Stasiu, bo to nie może być przecież wbrew Tobie. Musiałem się zastanowić nad tym zdaniem i żeby być uczciwym, powiem, jak to jest z tym moim chceniem. Otóż jeszcze nie tak dawno bardzo chciało mi się wszystkiego: robić audycje, nagrywać piosenki, grać w filmach, pić wódkę przy ognisku, jeździć po kraju i świecie… Nic już z tego nie zostało. Postawa Obserwatora tak wrosła we mnie, że do wszystkiego podchodzę z niezwykłym dla mnie spokojem, bez większych emocji. Teraz jestem już w stanie przesiedzieć cały dzień w moim ogródeczku pod ciepłą ścianą garażu, spokojny jak tafla wody na jeziorze. Ale nie wiem, czy mi się chce! Siadam i siedzę.
Irena napisała: Twoje książki robią furorę!!! Znam kilka par, które przez lata starały się o dzieci i nic. Po przeczytaniu Twoich postów, książek, oglądaniu filmików mają już jedno albo dwie pociechy. Znam też takich, które po stosowaniu Twoich technik żyją do dziś, a lekarze nie dawali im więcej niż kilka tygodni do kilku miesięcy życia. Oczywiście zmienili radykalnie dietę oraz styl życia. Zacytowałem Irenę, bo wydawać książek też mi się już nie chce. Gdy dawno temu poradziłem sobie z moimi nowotworami, napisałem pierwszą książkę z ogromną energią chęci. Żeby przekazać innym, że można, że warto, że wystarczy tylko zacisnąć pośladki, aby zmienić swoje życie. Biegałem z tymi moimi książkami, do wszystkich przyjaciół, którzy byli w potrzebie a oni? Niektórzy nawet nie przeczytali, szli swoją utartą drogą na onkologię, a potem umierali.
Na szczęście napisałem już swoją ostatnią książkę z cyklu „Nie daj się umrzeć” i więcej mi się nie chce, Ewo. Może dlatego, że zawiera wszystko, co mam do powiedziana w temacie uwolnienia się od traum, przekonań i indoktrynacji kościelnych, które nosimy w swojej podświadomości, nawet gdy mamy pewność, że tak nie jest! Uważam zatem, że wypełniłem swoją misję i już mi nie zależy na ilości sprzedanych egzemplarzy. Jeśli ludzie chcą cierpieć, niech cierpią, muszą tego cierpienia doświadczyć, bo możesz doprowadzić konia do wodopoju, ale nie napijesz się za niego. Dlatego ta moja ostatnia książka to będzie miodzio dla ludzi rozwiniętych duchowo, bluźnierstwo dla katoli i bełkot dla dresiarzy.