Monika Irsmanbet
Niech się zatrwoży umysł Wasz, a serce otworzy swoje wrota – wszak nowinę dobrą niosę Wam na podniesienie. By niewiasty mocom swoim zawierzyły, a rycerze do serc swych na nowo wrócili. Kto ma uszy, niechaj słucha, bo nim kur zapieje, przepowiednia się stanie, a Ziemia wyzwolona będzie. Nie lękajcie się, bo mieszkań mam wiele i każdemu po równości ofiaruję.
W czasie owym pradawnym wyszło rozporządzenie Cezara, aby Ziemię, planetę Miłości przejąć, zawładnąć i sobie poddaną uczynić. Ludzi zaś tam żyjących w niewolę wziąć, ogłupić i w wiecznym ich posiadaniu się pławić. Toteż zeszły potężne sługusy Cezara, by wolę jego czynić i nastała niewola, a ludzie słabi, pozbawieni miłości. I nadeszła godzina, że już zupełnie do krat przywykli i zmieniać nic nie chcieli. Niewola im miła się stała, wielbili oprawców swoich. Wznosili im pomniki, świątynie i padając na kolana, o miłosierdzie jeno błagali.
Źle się działo w owym czasie na planecie Ziemia i widzieć tego nie mogły dłużej matki z Syriusza. Piękne istoty o mocy potężnej, świadome jej i swoich insygni, a sercem nieskończonym się kierujące, zstąpiły w ten dół piekielny bólu i cierpienia. Miłość siać chciały, miłość wnieść w tę nędzę i bielmo ziemianom z oczu zdjąć. A niełatwy to czas był, gdzie mężczyźni o sercu swym zapomnieli, a gwałt na ciele i duszy pod strzechy się wdzierał. Boginie owe, kapłanki święte, nielękające się tych ciężkich energii co to płaszczem ołowianym na ziemię się kładły. Zeszły miłość utraconą przywrócić i połączenie między ziemią a niebem odnowić. Ludzie już nie znali innych dni, a ego, władza, pieniądze, panowały nad ich umysłami. Boginie strachu nie znające, bo miłością potężną były, stanęły w szeregu naprzeciw maszyn bez dusz. Siały. Im bardziej te ziarna deptane były, tym mocniej z ziemią połączenie wracało. I stawały się jaśniejsze niż najbrudniejsze myśli boskie. Nieprzeniknione te moce kobiet strach wzbudziły ogromny. Niezniszczalne, odradzające, nielękające się piekła ani chorób. Zaiste nadprzyrodzone i metafizyczne były i mała ich grupa siała tę niezłomność w innych z lekkością motyla.
Jeszcze śmiali się licho z ilości, jeszcze szydzili i kpili, ale Miłość szła i robiła swoje. Piękna, dostojna, nietykalna, bo prawdziwa. Nie w ilości siła ich tkwiła. Gdy kobiety i ich łona zatrwożyły Bogów, dzień chylił się ku końcowi i na próżno było szukać pomocy. One powstały ze śpiewem na ustach i tańczyły przedziwnie, budząc węże i wężową energię. Zaplatały helisy i zmieniały planetę. I nic już zatrzymać ich nie było w sile. Oto Miłość powróciła, a ona jedna niezniszczalna jest. I szły tak piękne i czyste, a serca im płonęły. Włosy kołysał wiatr, dotykając nimi kolejne, które wstawały. Budziła się Ziemia i wody się rozstąpiły, a do kobiet dołączyły Delfiny i Wieloryby, które pamięć Syriusza zachowały. Drzewa i kamienie, i wszystkie psowate, i wilki! Matka była jednością i była niepokonana!
I patrzyli z podziwem ci, którzy wciąż w lęku byli zaklęci i zdjęła ich panika, ale dołączyć nie mieli odwagi. A Miłość szła i rycerzy śpiących, zaklętych poruszyła. I powstawali oni za kobietami w odwadze, którą odzyskali. Zadrżeli bogowie, bo niczego bać się nie umieli jak tylko tych serc i miłości, mocy niepojętej. Przerazili się tych uczuć niezwykłych, jedności i braterstwa, odwagi i tej potęgi zablokowanej, a właśnie odkrytej. I stanęli w prawdzie swej słabości, bo mocą innych żyć tylko umieli. I kruszyć się zaczęły mury więzienia, a kraty stawały się kwiatami. I runęła niewola, a Ziemia wolność odzyskała i wolną się stała. Dzięki miłości, kobietom, jedności, odwadze i zrzuceniu iluzji strachu i trwogi.
Zaprawdę powiadam Wam, że jeśli choć jedno ziarno na ziemię żyzną upadnie i owoc wyda, moc się zasieje, a Miłość powstanie. Odzyskamy połączenie z Drogą Mleczną i Ziemia wolna będzie.
Monika Irsmanbet