Monika Irsmanbet
Spalić przeszłość. Z wdzięcznością za to, że była jaka była, za to, że nas stworzyła i postawiła, gdzie postawiła. Była jaka była, właśnie po to, aby być jej wdzięcznym i ją spalić. Spalić „stare życie”, by uzyskać je na nowo. Odpuścić starość i stać się dzieckiem. Jezus powiedział: dopóki nie narodzicie się na nowo, nie wejdziecie do Królestwa Niebieskiego. Trzeba się na nowo narodzić, a tylko poprzez spalenie przeszłości i utracenie jej – dostaniemy nowe. Bo ktokolwiek będzie chciał zachować życie – straci je, a kto straci swoje życie – zachowa je. Musimy być wypędzeni z raju, by na nowo doświadczyć, na nowo się narodzić, na nowo powrócić. Zobaczyć, że życie poza rajem jest utopią. Porzucając przeszłość, rodzimy się na nowo, stajemy się wolni, stajemy się dojrzali. Dojrzali nie oznacza starzy. Starość dotyczy ciała i każdy będzie (jest) stary. Nie każdy jednak będzie dojrzały. Starość to fizyczność i nie mamy na nią wpływu, nie jesteśmy w stanie jej zatrzymać. Dojrzałość to świadomość!
Osho mówi, że są dwa życia. Pierwsze w głębokim śnie i w nim starzejesz się w każdym momencie. Całe takie życie to powolna śmierć, to postój, to nieruchomość. Drugie jest świadome, czujne, obecne, uważne. W tym życiu delektujesz się każdym doświadczeniem i odczuwasz bezustanną wdzięczność. W tym życiu jedynym słowem, jakim się modlisz, jest DZIĘKUJĘ.
Stary człowiek żyje na okręgu, na kole i jak chomik w swoim, kręci się bez ustanku i wciąż popełnia te same błędy. Wciąż wali głową w te same mury. Dojrzałość jest wdzięczna za błędy, widzi ich lekcje, ich naukę, wyciąga wnioski i już ich nie popełnia. Dojrzałość nie popełnia tych samych błędów. Dojrzałość widzi absurdalność bycia zawistnym, wściekłym, mściwym i po prostu to odrzuca. Dojrzałość nie podejmuje decyzji na przyszłość i nie zakłada, nie planuje swoich reakcji i zachowań. Dojrzałość żyje dniem dzisiejszym i wie, że to życie zadecyduje, jaka będzie przyszłość. Jeśli żyjesz w hipnozie, to tylko się starzejesz, być może nawet stajesz się coraz głupszy. Jeśli żyjesz świadomie, to dojrzewasz. Bycie starym wcale nie oznacza bycia mądrym! Śmierć nadejdzie, do każdego z nas. Różnica jest taka, że zabierze tylko człowieka starego, bo dojrzałość nie umiera. Śmierć umrze przed skalą dojrzałości, rozbije się o nią. Człowiek przebudzony jest człowiekiem nieśmiertelnym. Nieśmiertelność to istota, ekstaza, boskość, to doświadczenie, którego możemy być obserwatorem.
Dlaczego tak niewielu jest świadomych? Dlaczego tak trudno dojść do świadomości? Bo życie daje wiele bólu, ran, rozczarowań i cierpienia. Zwykle chcemy zakręcić kurek „ból” i odkręcić na zawsze tylko „przyjemność”. Jeśli zakręcimy kurek ból, zamkniemy i ten drugi. To jest cała zagadka świata i życia! Za kurkiem bólu znajduje się następny, z napisem „świadomość” i zakręcając jeden, zakręcamy oba. Taka sprzeczność, taka zabawa, taki flirt życia z nami. Umysł pragnie tylko przyjemności, a ona jest możliwa tylko wtedy, gdy jesteśmy świadomi.
Życie jest bólem i przyjemnością, dniem i nocą, szczęściem i nieszczęściem. Dualizm! Bojąc się bólu, pozostaniesz w hipnozie i będziesz się starzał, tylko starzał. Postarzejesz się i umrzesz, nie mając okazji na bycie świadomym. Z powodu strachu przed bólem czasem wybieramy życie na pół gwizdka, życie w przyćmieniu, prawie nie życie. Odrzucając lęk przed bólem i stając z nim twarzą w twarz, dostaniemy nowego przyjaciela. Jakże nie tak rozumiane są słowa Jezusa i jakże okrutnie wykorzystywane dziś przez Kościół na własny pożytek. Nie uciekaj od bólu, przejdź przez niego, weź swój krzyż, ale nie tak, tak bardzo nie tak jak mówi ksiądz w kościele. Akceptując całość istnienia, agonie i ekstazy wychodzimy poza nie i stajemy się wolni, dojrzali, świadomi, nieśmiertelni!