To nie do uwierzenia, że jesteśmy w stanie otrząsnąć się z edukacyjnego koszmaru, któremu ulegaliśmy przez tyle lat! Nie wszyscy, rzecz jasna, ogromna część pozostaje zindoktrynowana i ubezwłasnowolniona na całe życie. Wszyscy pamiętamy, jak po raz pierwszy przekraczaliśmy progi szkoły i wkroczyli w krainę absurdu, do instytucji, która robiła wszystko, aby pozbawić nas samodzielności. Stałaś/eś się posłusznym trybikiem w edukacyjnej machinie. Świat, który z entuzjazmem malował się w twoich dziecięcych oczach jako pełen odkryć, szybko zamienił się w miejsce, gdzie największym osiągnięciem jest… czerwony pasek.
System szkolny przypomina taniec między kontrolą a aprobatą. Krok w lewo – czy mogę wyjść do łazienki? Krok w prawo – czy mogę zapytać? Krok do tyłu – tę lekturę masz przeczytać! Krok do przodu – a ja przeczytam Winnetou! Choćbyś tańczył najpiękniej, i tak oceniany będziesz nie za kreatywność, a za umiejętność wpisania się w rytm, który wyznacza nauczyciel. Ostatecznie, to on najlepiej wie, co „poeta miał na myśli” i jak należy interpretować każdy wierszyk. Samodzielne myślenie? No cóż, to luksus, na który mało kogo stać, zwłaszcza gdy jest się nastolatkiem.
A pamiętasz inaugurację roku szkolnego w szkole średniej? Tamte wzniosłe słowa o „indywidualnych potrzebach ucznia”, które dyrektor z dumą wygłaszał? Szybko się przekonałaś/eś, że te potrzeby to jedynie margines na kartkach szkolnego regulaminu. Niezależni uczniowie, tacy jak ja, którzy odważyli się myśleć inaczej, dostawali łatkę „trudnych” i „krnąbrnych” i byli sprowadzani do parteru. I tak jest do tej pory, tylko dlatego, że nie chcą grać według narzuconych zasad. W końcu, co lepiej wychować? Wolnego myśliciela czy posłusznego pracownika, który nawet na wyjście do toalety potrzebuje zgody?
Na studiach kontynuowane są te same wzorce. Musisz stać się ekspertem w pisaniu prac na żądany temat, w odpowiedniej liczbie stron i podanym terminie. Gdy się dostosujesz do wymogów swoich profesorów, będziesz zaliczał rok po roku i w końcu dostaniesz dyplom! Przetrwałaś/eś ten koszmar, bo stałaś/eś się elastyczna/y i wiedziałaś/eś u kogo znaleźć akceptację. Twoja podświadomość zapamiętała: przetrwanie oznacza znalezienie akceptacji! Zamiast zrywać się ku górze jak ptaki, nauczyliśmy się bezpiecznego chodzenia po linie – pod bacznym okiem profesora czy asystenta, którzy zawsze trzymają asekuracyjną linę, gotowi do przycięcia skrzydeł.
Poszukiwanie akceptacji za wszelką cenę – to jest najważniejszy wdrukowany w podświadomość końcowy produkt systemu oświatowego. Kształcimy ludzi, którzy boją się być sobą, ale świetnie rozumieją, jak przetrwać w rzeczywistości pełnej oczekiwań. A przecież nie tylko rodzina i szkoła pracują nad twoim podporządkowaniem. Nie możemy nie wspomnieć o Kościele i Władzy, którzy ani na moment nie zapominają o utrzymywaniu cię w przekonaniu, że jesteś tylko niekumatą owcą. Ale o tym za tydzień.