Muszę odpowiedzieć publicznie zawiedzionym czytelnikom, którzy kupili moją książkę z dedykacją. Niektórzy alarmują mnie, że napisałem „dedykacja w środku” a dedykacji nie ma! Otóż jest, zawsze jest! Jest w treści książki zakreślona żółtym mazakiem z dopiskiem dedykacja. Podczas czytania czytelnik musi ją znaleźć! Z kolei druga grupa przepięknie dziękuje za taką formę dedykacji, a szczególnie za jej adekwatność, że pasuje, jak ulał do kupującego więc pytają, jak ja to robię.
Po prostu zwracam się do Pola, aby wskazał mi stronę, na której jest tekst przeznaczony dla kupującego czy tego, kto otrzyma książkę jako prezent. Otwieram egzemplarz i widzę tekst który jest dedykacją. Czasami wydaje mi się zbyt… wiecie o co chodzi, ale nie dyskutuję z Polem. Skoro taka ma być dedykacja to jest! Możemy teraz wątpić czy to naprawdę Pole czy moja Podświadomość wybiera ten a nie inny cytat, ale swojej Podświadomości także ufam bezgranicznie. Więc wysyłam dedykację z energią miłości wprost z pola serca. Ma wzruszyć lub dać do myślenia i jak widać działa!
Wierzę w siłę Podświadomości i dlatego na każdej ostatniej sesji, gdy patient jest w relaksie hipnotycznym, organizuję mu spotkanie z jego Podświadomością. Niezwykle, ale to niezwykle rzadko zdarza się, że patient nie widzi swojej Podświadomości. Czasami jest to tylko światło, mgła, coś amorficznego, ale najczęściej Podświadomość prezentuje się w całej okazałości. Jedna z patientek opisała z detalami spotkanie z jej Podświadomością na naszej sesji a ja udostępniam:
Gdy weszła do pokoju, była jak cień (mój cień?) w pokoju pełnym światła, ale w przeciwieństwie do mnie bardzo lekka, radosna, swobodna. W podskokach przemierzała pokój, opierała nogi na ścianie (!), na stoliku. Była zwinna, zwiewna, fruwająca, gdy chodziła muskała podłogę czubkami stóp, krążyła radośnie zaciekawiona po pokoju, oglądała go, potem rozsiadła się wygodnie w fotelu, rozluźniona. Prawie słyszę, jak szczebiocze do mnie, rozgląda się zaciekawiona, czuje się swobodnie, jakby wiedziała, że tu będzie zaproszona, jakby czekała na to cały czas, jakby stała za drzwiami czekała na zaproszenie. Taka wesoła kopia mnie, delikatna, spontanicznie się śmiała. To pierwsze spotkanie było wzruszające, jakbym spotkała dawno nie widzianą, ukochaną przyjaciółkę (takiej w realu nie miałam), czułam do niej miłość i czułam, że ona to odwzajemnia, że mnie zna, wie, jaka jestem naprawdę. Czy to jest dla mnie sygnał, aby podążać za nią? Czy swoim zachowaniem pokazuje mi, przypomina, jaką mogę być, jaką kiedyś byłam… Od ostatniej sesji każdy dzień, każde kolejne miłe spotkanie z Nią upewnia mnie, że tak jest. Za każdym razem, kiedy się spotykamy jest wesoła, swobodna i zaciekawiona.
Moja Podświadomość jest trochę mniej frywolna, ale ma w sobie również łobuzowaty pierwiastek osadzony w energii miłości. Dlatego ufam jej całkowicie i jeśli to Ona pomaga mi wybierać dla Was dedykacje – to w porządku. A jeśli Pole? A jeśli Ona razem z Polem, bo ma z nim gorące łącze? Tak czy siak robi to pewnie i błyskawicznie (nigdy nie zmieniam strony, na której książka „się otworzy” i cytatu, na który padnie mój wzrok). Tylko czy w tej sytuacji mogę bez skrupułów podpisywać tę dedykację swoim nazwiskiem?