Rozmawiałem niedawno z kimś, kto przeczytał książkę „Być Obserwatorem” i ma teraz przekonanie, że pozycja Obserwatora polega na braku zaangażowania. To głębokie nieporozumienie, bo taki Obserwator skazany byłby na samotność i nie mógłby nigdy się zakochać, na przykład. Owszem Obserwator prawie zawsze stoi nieco z boku wydarzeń nawet gdy spotyka go coś naprawdę dramatycznego. Ludzie wrzeszczą, popadają w histerię, a on patrzy bez zaangażowania, spokojnie i obiektywnie na to, co się dzieje. Gdy jednak zauważy możliwość skutecznej reakcji, nie omieszka włączyć się do akcji. Z zasady stara się być bezstronnym, ale jest niezwykle współczujący i otwarty na pomoc – to cytat z mojej książki, jasny jak słońce, tak mi się przynajmniej wydaje.
Obserwator nie jest człowiekiem bez uczuć, bo bez uczuć nie można być człowiekiem. Egzystujemy na naszej wciąż pięknej planecie, kierując się uczuciami. Obserwator zwraca uwagę na swoje uczucia bardziej niż inni, więc niektórzy twierdzą, że jest samolubem. A przecież nigdy nie można być samolubnym! – tak nas uczyli od pierwszej zasikanej pieluchy. Teoretycznie mieli rację, ale tylko teoretycznie. Jeśli nie potrafimy zadbać o samego siebie, w jaki sposób będziemy mogli zadbać o innych? Jeśli nie potrafimy kochać siebie, jak pokochamy kogoś innego? Dlatego tak ważne jest obserwowanie własnych uczuć. Obserwator obserwuje siebie. Jeśli uniesie się gniewem i amok przysłoni mu cały świat – to oznaka, że przegrzał silnik! Gniew jest przecież taką czerwoną lampką na naszej osobistej tablicy rozdzielczej!
W naszej trudnej rzeczywistości tych lampek zaczyna zapalać się coraz więcej, więc wyluzujmy, wyłączmy silnik i weźmy kilka głębszych oddechów. To, co wyprawia nasz WUC z jego partyjnymi przydupasami jest obrzydliwe, ale nie dajmy się namówić na bunt. W Internecie pojawia się coraz więcej idiotów, którzy do takiego otwartego buntu namawiają. Znów mamy wyciągać kostkę brukową i rozbijać szyby? Ci idioci zapomnieli chyba, że globaliści mają takie bunty przewidziane. W Wielkim Resecie zaplanowali i nawet to opublikowali, że w latach 2024 – 25 wywołają bunty na całym świecie. I oni to zrobią, ale czy my musimy zawsze być prymusami? Nie dajcie się sprowokować w marszu 4 czerwca, jeśli już zdecydowaliście się łazić za Tuskiem po ulicach Warszawy.
Nie zapominajmy, że politycy to tylko aktorzy wygłaszający swoje kwestie napisane przez Wielkiego Scenarzystę. I zachowują się również tak, jak sobie tego życzy Wielki Reżyser. Zapewne widzieliście tragikomiczny spektakl w kabarecie na Wiejskiej pod tytułem „głosowanie nad projektem ustawy o powołaniu Państwowej Komisji do spraw badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne Rzeczypospolitej Polskiej” nazywanej „Lex Tusk”! Wszyscy aktorzy dokładnie zagrali swoje role włącznie z Tuskiem symbolicznie opartym o filar.
Trzeba być ślepym i głuchym, żeby nie zauważyć, jak celowo niszczona jest gospodarka w Europie i USA. Znów jesteśmy w tym prymusami, ale mnie to akurat nie martwi. Gdy już znajdziemy się na samym dnie, metr poniżej mułu co najmniej, może wreszcie wtedy Polacy wybudzą się i zorientują, że najpilniejszą potrzebą jest zmiana struktury władzy, czyli łżedemokracji! PiS zrujnował doszczętnie Sąd Najwyższy, Trybunał Konstytucyjny, Sejm, rolnictwo, NBP, małe firmy itd. – i chwała im za to! Oni to robią dla naszych śpiących sióstr i braci! Jeszcze tylko Tusk ściągnie z nich kołderkę i może się obudzą!