Najczęściej staramy się zapomnieć o przeszłości na swojej drodze rozwoju duchowego. Lepiej jest jednak zacząć od przyszłości. To przyszłość generalnie jest powodem naszych zmartwień. Jeśli poczujemy swoim sercem, że przyszłość nie istnieje, zniknie stres. Nie musimy żyć w nieustannym napięciu gotowi na to co przyniesie, bo nigdy nie wiemy, co przyniesie. Czas na luz. Dopiero wtedy gdy rozprawimy się z przyszłością, możemy zabrać się do przeszłości, która owszem, istnieje, ale tylko w naszych głowach.
Naukowcy twierdzą, że po to przechowujemy przeszłość w głowie, żeby doświadczenia z przeszłości wykorzystać w przyszłości. Brzmi to całkiem logicznie ale jeśli uporaliśmy się już z przyszłością i wiemy już, że nie istnieje, to po co nam ta przeszłość? Jest tylko nadmiernym obciążeniem, które niszczy radość wędrowania po naszej ścieżce kwantowej. Jedynym sposobem na szczęśliwe życie jest zapomnienie o przeszłości. Wiesz, jak smakują truskawki? Pewnie! A spróbujcie je zjeść w tym roku, gdy przyjdzie czas truskawek, w taki sposób, jakbyście nie jedli ich nigdy w życiu.
Życie jest wędrówką donikąd, znikąd donikąd, ale podczas wędrowania trafiają się te wspomniane truskawki. Właśnie w tej przerwie pomiędzy znikąd donikąd, gdzie jest tu i teraz. Tak jak pomiędzy myślami odkrywamy czystą świadomość, ucząc się Techniki Bramy, w taki sam sposób możemy odkryć „tu i teraz”. Wbrew pozorom to jest dużo trudniejsze! Nie chodzi o czas, powodem są nawyki zakotwiczone w naszej podświadomości. Przecież wciąż wbijano nam do głowy, aby być człowiekiem sukcesu, osiągać to czy tamto, zdobywać góry i młodą piersią chłonąć wiatr!
Od pieluch sączono do naszej podświadomości same trucizny: sukces, bogactwo, sława, ambicja, Bóg, honor, ojczyzna! Systematycznie i konsekwentnie dzieci i młodzież poddawani są praniu mózgów, a to kawał życia. Ta jego najważniejsza część gdy jesteśmy w stanie wchłonąć ogrom wiedzy, bo już po osiągnięciu 25 lat zaczynamy się starzeć! Zmarnowany kawał życia na anatomiczną budowę pantofelka i tym podobne bzdety. A czy ktoś nauczył nas jak nic nie robić? Medytacja to przecież nic nierobienie i w ogólnym pojęciu stracony czas!
Dopiero w smudze cienia, tak jak to było ze mną, pojmujemy, że zwracanie się do wewnątrz przynosi dużo dobrego! Odmładza umysł i ciało, rozszerza świadomość i energetyzuje! Poświęcenie czasu na medytację wynagrodzi kilkakrotnie stracony czas. Poczujemy natychmiast nową dawkę energii i staniemy się bardziej kreatywni. Czy to mało? Jak dla kogo. Dla mnie zdecydowanie w sam raz!