Na setkach stron internetowych znajdujemy nawoływania do przebudzenia. Wielu wspaniałych ludzi od dawna krzyczą ze swoich postów czy filmików: obudźcie się! Publikują prawdziwe dane, donoszą o manipulacji faktami dotyczących rzeczywistości, prezentują nowe rozwiązania – wszystko po to, aby wybudzić ludzi. Ale ludzie nie chcą się przebudzić. Nie o to chodzi, że nie mogą, oni po prostu NIE CHCĄ. To wcale nie znaczy, że śpiąc, są aż tak bardzo szczęśliwi. W wielu wypadkach naprawdę cierpią, ale to jest cierpienie, które doskonale znają a po przebudzeniu runie świat, który sobie tak pięknie poukładali.
Przypomniało mi się teraz ćwiczenie Antoniego de Mello. Zanim je przedstawię, pozwólcie, że usprawiedliwię się z cytowania jezuity, jakim był jednakowoż ten mistyk. Jezuici mają u mnie przechlapane za poziom oświaty, bo to oni byli przecież ojcami europejskiego (i nie tylko) szkolnictwa. Do tej pory opieramy się na ich przestarzałym, nieefektywnym, za to demagogicznym systemie, którego celem jest jedynie pranie mózgów. Zostawmy jednak jezuickie szkolnictwo, bo spuścizna de Mello, jak wszystko zresztą, może być dla nas źródłem inspiracji.
Otóż Antoni proponował podczas swoich misji (jak każdy jezuita głosił kazania na misjach) taki mały test. Możecie go przeprowadzić nawet teraz, to zajmie najwyżej minutkę. Proszę zamknąć oczy i pomyśleć o kimś, kogo bardzo kochacie! Tak, tak, chodzi o tę prawdziwą miłość do kogoś, z kim jesteście naprawdę blisko: mama, ojciec, dziecko, partner, przyjaciel, ktoś, kogo kochacie nad życie! A teraz powiedzcie do niego w myśli lub na głos: Dużo bardziej chcę być szczęśliw(a)y niż mieć ciebie! Czy wypowiadając te słowa, nie poczuliście się monstrualnymi egoistami?
Podejrzewam, że prawie wszyscy to poczuli! To jest właśnie skutek jezuickiego wychowania. Czy aby na pewno Ty jesteś egoistą, bo wybrałaś(eś) szczęście zamiast mamy, ojca, dziecka, partnera, przyjaciela, czy kogoś, kogo kochacie nad życie?! Czy nie macie z tyłu głowy głosu wybranej osoby: Nie spodziewałam(em) się tego po tobie! Zostawisz mnie dla własnego szczęścia? Zapewne tak powiedzieliby gdyby to usłyszeli i nie byli wybudzeni. W ich śnie to Wy bylibyście egoistami, nie oni.
W tej sytuacji, gdyby zdarzyła się naprawdę, moglibyście zapytać niewinnie: Czy naprawdę chciał(a)byś żebym cię kochał rezygnując ze swojego szczęścia? I co wtedy pomyślicie gdy usłyszycie głośne – TAK?! Margaret ma absolutnie rację, że w ramach rozwoju duchowego dostajemy w pakiecie rozczarowanie i pozbywamy się kolejnych i kolejnych iluzji. Wybudzony Obserwator mógłby naprawdę zwariować gdyby zapomniał o sentencji Buddhy Sakhjamuni, którą przytoczę po raz tysięczny: Rzeczy nie są takie, jakie wydają się być, ale nie są też inne. Niechaj to zdanie będzie dla nas mottem na listopadowy weekend, okay?