Monika Irsmanbet
Byłem dla niej za dobry! – powiedział Wojtek, a pod jego powiekami zaszkliły się łzy. Za dobry? Można być „za dobrym”? Jaka jest skala dobra? Czy dobro nie istnieje bez skal i podziałek? Staram się nie zaprzeczać uczuciom innych, a tylko je przenosić na inne pole zasiewu, dochodzić do nich od innej strony i próbować szukać innych nazw. Potoczyły się słowa Wojtka o tym, że on zawsze dla siebie na końcu, że inni ważniejsi, że ona była priorytetem, że właściwie gówno prawda z tym prawem wzajemności i w końcu, że „kto ma dobre serce, ten musi mieć twardą itp.” Przecież on tak się starał, tak poświęcał, tyle dawał, a na koniec po d… dostał, a ona odeszła z „innym pajacem”.
Ach! Ileż cnót szlachetnych, ileż skromności, dobra, pokory. Jakiż rycerski, nieskazitelny, godziwy i dobrodziejski, a ona taka niewdzięczna. A gdzież twoja boska istota? – zapytałam. Czemu jej tak umniejszasz, upokarzasz, odbierasz i tłumisz? Czy aby nie dla tej ukrytej dumy, która czyni cię wyjątkowym, posłusznym, unikatowym i takim niepospolitym? Czy to nie ukryte przekonanie, żeś zasłużył na nagrodę, za bycie takim właśnie? Czy to nie jest, być może zupełnie nieświadome, ale bardzo pospolite manipulowanie? Być nieważnym dla siebie to nie widzieć SWOJEGO serca i jego głosu nie słyszeć. Być nieważnym dla siebie to nie wiedzieć co się dzieje w środku, gdzie prawda styka się z prawdą. A bywa, że dzieje się tam bardzo wiele naraz, że toczą się wojny ukryte między rozpaczą, strachem, nienawiścią, zemstą, poczuciem własnej małości, urazami, niewybaczaniem, wypieraniem, tłumieniem. Przecież jesteś nieważny, więc nie robisz z tym nic a nic. Tymczasem to prawo wzajemności, prawo prawdy i prawo karmy i inne podobne prawa wypełzają z ciebie i cała wewnętrzność manifestuje się na zewnątrz.
Twoja prawda mieszka w tobie i choćbyś uciekał na koniec świata, ona zawsze wyjdzie w życiu i dostaniesz po d… za każdą próbę oszustwa. Prawda w naszym wnętrzu pokazuje nam zewnętrze! Hasła typu „miękkie serce, twarda d…” można sobie wsadzić w d…! Prawo wzajemności działa czy tego chcemy, czy nie. Nie maska, którą nosimy dla świata, ale prawda płynąca z naszych serc objawi się nam w życiu.
Nie można być „za dobrym”, ale można udawać dobrego, oczekując wzajemności, wdzięczności, pochwały czy pomnika. Można udawać dobrego, by cieszyć cudze oczy i w cudzych oczach się odbijać i rosnąć. Można udawać dobrego i oddawać całą swoją moc i siebie w posiadanie innych. Można w takim stanie udawania całą swoją uwagę i energię oddać nieszczęściom tego świata i jego niesprawiedliwościom. Nazywając siebie empatą i wrażliwcem można zasilać całe zło, które jest na zewnątrz. Być takim wspaniałomyślnym, aby porównywać się z innymi i cieszyć z nagrody, jaka czeka w niebie. Można się ustawić wyżej niż ci niedobrzy, niewrażliwi, nieempatyczni. Wybielając siebie, pokazywać jak źli są ludzie i niesprawiedliwe życie. To taka psychologiczna zasada „światło – cienia”, która ma oświetlić coś, aby coś zakryć.
Wojtek nie był dla siebie na pierwszym miejscu, nie kochał siebie, nie był dla siebie ważny i bardzo skutecznie zmuszał los, aby dał mu to, czego „oczekiwał”. Skutecznie prowokował los, aby dał mu całą nieważność świata i ludzi. Nie dostrzegał, że to jego plemnik pokonał całą batalię innych, stał się jedynką i wygrał. Nie dostrzegał, że jest jedyny i nigdy przed nim i nigdy po nim takiego Wojtka nie było i nie będzie. Nie dostrzegał, że Bogu chciało się chcieć, aby właśnie on się narodził i doświadczał swojej doskonałości. Nie przyszło mu do głowy, żeby najpierw rozpoznać siebie, zanim zacznie rozpoznawać innych. Kiedyś lusterko uśmiechnie się do Wojtka, ale najpierw to on musi uśmiechnąć się do lusterka!
Monika Irsmanbet