Z błękitną książką wszystko idzie jak po maśle, drukuje się w zaprzyjaźnionej drukarni i w sprzedaży ukaże się w swoim czasie, czyli 15 listopada. Oczywiście wyłącznie w moim autorskim sklepiku, który doskonale znacie. Wiadomo już, że będzie mieć 340 stron i jest w niej 12 ćwiczeń. To już ostatnia pozycja „instruktażowa”, następne dwie, jeśli powstaną, będą dotyczyć duszy i Boga, a więc coś dla tych na wysokim poziomie rozwoju duchowego, a takim ćwiczenia są niepotrzebne.
Po otwarciu błękitnej książeczki zaczniecie lekturę od wstępu, ale zanim to nastąpi, możecie już teraz przeczytać początkowy fragment tegoż:
„Z perspektywy przeżytych lat uważam, że powinniśmy nauczyć się dwóch »umiejętności«. Jeśli ich nie opanujemy, całe nasze życie można uznać za zmarnowane. Nie do końca, rzecz jasna, bo czegoś jednak się nauczymy: nabijemy sobie kilka guzów, spartolimy parę rzeczy i unieszczęśliwimy kilka osób. Takie doświadczenia mogą się nam przydać w kolejnym życiu, aby w końcu opanować te dwie rzeczy.
Pierwsza to umiejętność bycia Obserwatorem, a druga to umiejętność bezwarunkowego kochania, która swój początek ma zawsze we współczuciu. Życie nie ma większego sensu jeśli jeszcze nie opanowaliśmy tych zdolności! Warto się nad tym pochylić. Jeszcze tego nie czujesz? To nie jest powód do frustracji. Najpierw powinniśmy sobie uzmysłowić, że postawa Obserwatora jest związana z uważnością. Jeśli nie jesteśmy uważni, to jaki z nas Obserwator? Z kolei uważność prowadzi do współczucia. Jeśli odwracasz głowę, gdy widzisz głodnego, bezdomnego psa, nigdy nie nauczysz się współczucia i nigdy nie będziesz kochał(a) naprawdę.
Życie samo w sobie nie ma znaczenia i czasami jestem zdumiony, jak uporczywie trzymają się go ludzie przeraźliwie cierpiący! Z kolei gdy ktoś ma już dość cierpienia i popełnia samobójstwo, przypisuje mu się słabość, a religie szykują dla niego wieczne cierpienia w piekle. Jeśli jesteś Obserwatorem, wiesz już zapewne, że u podstaw większości religii znajduje się człowiek cierpiący za życia i obiecanki cacanki cudownego nieba po śmierci. To nie jest prawdziwy sens życia ani fundament duchowości, to fundament ciemnej strony mocy.
Życie ma znaczenie tylko wtedy, gdy je afirmujemy i śpiewamy pieśń miłości do życia właśnie! Gdy jesteśmy czystą miłością i upiększamy życie, cieszymy się nim razem z innymi – wtedy ma sens! I każdy musi sobie ten sens znaleźć. Mamy największą cechę boga – kreatywność, i naszym obowiązkiem jest wykreować sobie swój sens życia pełen radości i szczęścia. Nikt nam go nie da, w kościele go nie znajdziemy, musimy go sobie sami stworzyć, a gdy jesteśmy Obserwatorami przepełnionymi miłością, nie jest to takie trudne.”