Monika Irsamnbet
Wejdźmy dziś do przestrzeni poza czas, bez umysłu, bez logiki, bez ocen do początku, którego nie było i do końca, który nie istnieje. Do tej chwili, gdy podjęliśmy grę zwaną życiem. Jesteśmy aktorami w sztuce, na scenie, na ogromnej i niekończącej się estradzie. Nasz znajomy, przyjaciel, ukochany, bliski wykreował grę „życie”, a my podjęliśmy ją z ochotą. My jako niczym nieograniczone świadomości, jako ciekawe tej zabawy, tych odczuć, tych doświadczeń. Weszliśmy w tę rolę dla niego i dla siebie. Napisałam „my”, ponieważ robimy to z duszami, które znamy, które bezwarunkowo kochamy, które przeżyły z nami już setki takich przygód na różnych poziomach gry. To dla nas jako świadomości wydawało się tak fascynujące, że weszliśmy w to płynnie. Ciekawi tego co nas spotka, co poczujemy, co wykreujemy, czego doświadczymy, co rozpoznamy. Ta gra to pula pełna zabaw, niespodzianek, puzzli i reguł, zasad, obowiązków. Jest tu fałszywe światło i fałszywa ciemność. Jest wszystko iluzją i wszystko jest prawdziwe. Te zjawiska również grają swoje role. Z nami i dla nas.
Są tutaj niższe i wyższe wymiary, jak to w grze. W tych niższych istnieje dualizm i oddzielenie. Tam poznajemy, jak to jest nie pamiętać, jak to jest myśleć, że jest się nikim szczególnym, słabiutkim liściem na wietrze, pyłem i kurzem zależnym od losu, ludzi i zdarzeń. To, co wydawało się niemożliwe i zabawne możemy rozpoznać w niskim wymiarze. Każdy z nas wybrał swojego bohatera – siebie. Wybrał jego wygląd, kształt, rodziców, miejsce urodzenia, życia, doświadczenia, a nawet swój własny koniec gry, gdy nadejdzie taka pora. Zależnie od wymiaru możemy grać we wszystko i przeciwieństwo wszystkiego.
Możemy być chorym lub zdrowym, być kochanym lub odrzuconym. Możemy być poniewieranym lub poniewierać, żywicielem lub pasożytem, mordercą lub mordowanym. Możemy poczuć jak to jest cierpieć, lub zadawać cierpienie. Nienawidzić lub być nienawidzonym. Każda z tych ról jest cenna, jedyna, fascynująca, wybrana i akuratna. Właśnie taka jak ma być niezbędna i idealna – perfekcyjna. Nie ma w grze przypadków, nie ma błędów i nieoczekiwanych zdarzeń. Wszystko jest doskonale i połączone ze sobą w idealnej harmonii miłości. Każda z dusz wie, po co jest, czego ma nauczyć inną duszę i jakie lekcje przyjąć na siebie. Nikt nie jest tutaj oprawcą i nikt nie jest ofiarą. Wszystko w nieskończonej świadomości jest idealne.
Są też wyższe wymiary i tutaj jest już inaczej. Tutaj wszyscy wiedzą i przypomnieli sobie. Tutaj nie ma oddzielenia, a dualizm nie istnieje. Tutaj dusze są jedną, wspólną, kochającą się rodziną. Są też wymiary najniższe i tutaj schodzą dusze po doświadczenia ekstremalne. Tam czują, co znaczy być obdartym z siły, mocy, godności. Obdartym z jedności. Wrzuconym w samotność, ból, lęk i strach. Aby gra nabrała barw, dynamiki, dramaturgii i rozpędu każda z dusz pozwoliła sobie wymazać pamięć. Aktorom zaczyna się wydawać, że wszystko dzieje się naprawdę. Zapominają, że to tylko gra i zaczynają wpadać w pułapki iluzji, hologramów i złudzeń. Staja się bardzo serio i czasem zaczynają walczyć i wyprzedzać to czego wyprzedzić się nie da.
Zapominają, że to tylko zabawa, aż nadchodzi końcowy akt. Również zapisany w scenariuszu. Bywa, że akt ten jest już w wyższym wymiarze, a po drodze zerwaliśmy dużo zasłon iluzji. Docieramy tu, gdzie odkrywamy, że nic nad nami, nie jesteśmy stworzeni, zawsze byliśmy, nie umieramy, bo zawsze będziemy. Ostatni akt jest idealny jak reszta. Odkrycie całkowite, zasłona w dół, kotara w górę. Docieramy do duszy i serca i odkrywamy, że to nie koniec przygody, a my gramy dalej. Nieskończeni, niepodlegli, nieistniejący w czasie, niepokonani, nieśmiertelni. Na zawsze czystą miłością!
Monika Irsamnbet