Monika Irsmanbet
Zapraszam dziś do czasów na długo przed narodzeniem Jezusa, gdy na ziemi żyli jeszcze nasi prarodzice Celtowie. Pewnego dnia na wioskę tych spokojnych ludzi napadli rzymscy żołnierze. Zdawali sobie sprawę, że to nie będzie łatwa bitwa. Kobiety Celtów miały bowiem rozpuszczone włosy i potężną niewyjaśnioną moc. Badacze, religioznawcy i pasjonaci tematu zastanawiają się nad tym fenomenem, ale do dziś pozostaje tajemnicą. Przywódcy rzymscy doskonale jednak zdawali sobie sprawę z tych mocy i przygotowali się z armią sześciokrotnie większą, licząc na każdego Celta, za którym stała kobieta – sześciu uzbrojonych żołnierzy.
Cofając się do rzeki, broniła się już ostatnia rodzina, otaczając okręgiem kobietę karmiącą maleńką córeczkę. Przegrana była tuż, tuż i gdy ostatni z Celtów, ciężko ranny mężczyzna spojrzał na kobietę, ona wiedziała, co ma robić. Odjęła córkę od piersi i wchodząc do wody, włożyła ją w wiklinowy koszyk, leciutko popychając z prądem rzeki i posyłając uśmiech pełen miłości, bólu, tęsknoty i nadziei. Młoda mama chwyciła miecz rzucony przez upadającego mężczyznę i jeszcze parę godzin broniła się przed wyszkolonym wojskiem. Żołnierze zmieniali się, a świetnie wyszkoleni przywódcy nie mogli pojąć jakim cudem nie byli w stanie nawet drasnąć ciała kobiety. Wielogodzinna obrona i upał niemiłosierny zrobiły swoje i młode ciało zaczęło palić się ogniem odwodnienia. Z ust młodej matki zaczęła płynąć krew, a płuca płonęły. Upadła na krwawą ziemię jeszcze raz spoglądając z uśmiechem w stronę rzeki.
Ot, baśń piękna, którą jak wiele innych wykradziono i zamiast dziewczynki włożono w nią chłopca. Piękna baśń o miłości i odwadze, ale także o tej mocy, która tamte kobiety świetnie w sobie znały i rozpoznawały. Baśń o tej mocy, która wciąż każda z nas posiada, choć na wszelkie możliwe wymyślne sposoby wykrada się ją nam i zamienia na męskie programy. My kobiety jesteśmy fenomenem, jesteśmy niezniszczalne w swojej energii, jesteśmy nieśmiertelne i święte… jeśli tylko potrafimy tymi kobietami być. To my kobiety jesteśmy tak pożądane przez bogów i to nasza siła, moc i energia do dziś jest ich największym postrachem. To od nas chcą czerpać i nami się żywić. To nasze tajemnice są tak potężne, że nie mogą przeniknąć przez ich męskie umysły. To nasza mądrość sprawia, ze mężczyźni stają się zwycięzcami, stają się mędrcami, nauczycielami. Wielcy potrafią o tym mówić, słabi kryją się za własną pychą i ego.
Jezus mówił otwarcie o niezwykłej mądrości Marii Magdaleny, Budda utrzymywał, że doznał oświecenia dzięki pasterce, która podała mu miskę ryżu. Mądrość kobiet katarskich do dziś zachwyca badaczy i religioznawców (opowiem o nich w innej baśni). To kobiety przeniknęły do wnętrza, to kobiety poznały tajemnice Wszechświata i to kobiety stały za każdym mężczyzną, który wygrywał. To kobiety matki, boginie czystej nieograniczonej miłości. To my kobiety jesteśmy w stanie zburzyć matrix w jedną chwilę i to my, niestety bierzemy w dużej mierze odpowiedzialność za jego istnienie. To my, zamiast zawrócić do siebie i swoich ogromnych, potężnych mocy, oddajemy hołdy i kulty męskim bogom.
Nasza energia jest bezcenna, a bywa, że dajemy ją zupełnie świadomie i bez głębszego zastanowienia. To my zasilamy i wypełniamy ich plan. Nie róbmy tego więcej, przestańmy to robić. Bogowie są słabi i bezbronni wobec mocy, jaka się w nas kryje. Opowiem o kobietach w czerni, o czarnej kobiecej sile z głębin ziemi. Opowiem też o Katarkach, które tuląc przy piersiach swoje maleńkie dzieci, wchodziły na rozpalony dla nich stos bez cienia lęku w sercu i nienawiści w oczach. Paliły się żywcem, bo odmówiono im tzw. laski uduszenia przy wejściu na stos. Wokół stali biskupi i kapłani, intonując pieśń na chwałę Boga Wszechmogącego! Tak płonęły bez lęku i strachu, a dziś my kobiety oddajemy hołd tym bestiom i oprawcom, zasilając matrix swoją potężną energią. Nie róbmy tego, proszę!
Monika Irsmanbet