BABCIA WCZORAJ I DZIŚ CZYLI UROCZE STARCIE POKOLEŃ!

A co to jest osiemdziesiąt jeden lat dla młodej kobiety? - powiedziałaby sentencjonalnie babcia.- Jacek Dehnel,

Wczoraj wszystkie media odmieniały przez wszystkie przypadki jedno słowo – babcia! Pozwólcie zatem, że skrobnę kilka słów od siebie, bo refleksje same mi się nasuwają. Wyjątkowo złamię obietnicę, jaką dałem mojej małejżonce, że nie będę o niej pisał, a to dlatego, że jest babcią, którą dobrze znam. Równie dobrze pamiętam swoją babcię, gdy była w wieku Heni mniej więcej, więc porównania nasuwają się same, ale obiecuję uważać na słowa!     

Babcia Frania nie miała emerytury, więc niezwykle skromnie żyła „na garnuszku” dzieci. Każdy pieniążek oglądała na wszystkie strony, zanim zdecydowała się na kupno czegokolwiek, butów na przykład, ale dopiero wtedy gdy stare były zdarte do imentu. Tak właśnie mówiła – zdarły się do imentu! Babcia Henia ma swoją emeryturę, jest więc całkowicie niezależna, hojnie obdarowuje wnuki przy każdej okazji, a samych butów ma tyle par, że aż trudno je po… trochę ich ma!

Babcia Frania nigdy nie chodziła do lekarza, a gdy chorowała, a chorowała często, leczyła się domowymi sposobami. Nafta, nalewka z kasztanów, pokrzywy, pijawki a nade wszystko bańki. Do końca życia będę pamiętał jej „cięte bańki”. Nacinało się skórę brzytwą i stawiało w tych miejscach bańki, ogniowe rzecz jasna. Bańki wypełniały się krwią, a na ciele pozostawały potem grube blizny. Babcia Henia regularnie bada się, a jej kalendarz wypełniony jest umówionymi wizytami u specjalistów na rok! W apteczce zaś ma tyle medykamentów, że aż się drzwiczki nie… trochę ich ma!

Babcia Frania była już mocno przygarbiona, chodziła, powłócząc noga za nogą i podpierając się laską. Jej piękna, pomarszczona twarz zawsze mnie fascynowała, bo każda zmarszczka, każda fałda była zapisem jakiejś rodzinnej historii. Babcia Henia jest wciąż prosta jak świeca, po naszej wsi śmiga na rowerze, a do miasta jeździ samochodem. Jej twarz powolutku zaczyna się żłobić, ale gdzie tam jej do babci Frani! Może dlatego, że Frania nie miała ani jednego kremu do twarzy, a Henia ma ich od… trochę ich ma!

Mógłbym tak jeszcze długo, ale będzie lepiej dla mnie, gdy skończę. Jedno jednak muszę dodać na koniec. Kiedyś jako małe dziecię słuchałem rozmowy babci Frani z sąsiadką. Jakoś tak dziwnie szeptały, usłyszałem tylko jak sąsiadka mówiła: Eee… tam, Franciszko, ja to już nic, chyba mi już tam wszystko zarosło. – Mnie też! – odpowiedziała babcia i spojrzała uważnie na mnie, czy przypadkiem czegoś nie zrozumiałem. Pewnie, że nie miałem zielonego pojęcia o czym mówią! Dopiero po dłuuuugim czasie doszło do mnie, że rozmawiały o seksie! A babcia Henia…

p.s.

Ta piosenka to był mój pierwszy hit! Publiczność przyjmowała ją owacyjnie, a piosenkarskie sławy tamtych czasów walczyły, aby ją odkupić na wyłączność. Nie zgodziłem się, więc nikt jej nie nagrał, a dla mnie brama radia i telewizji była wtedy zamknięta. Ale i tak była śpiewana na estradowych koncertach, zbierając brawa dla innych wykonawców. Gdy przyjechał słynny Wojewódka, wybierając skład ekipy na koncerty dla amerykańskiej Polonii, pojechał z tą piosenką jeden ze sławnych artystów, a ja, młody szczawik zostałem… na lodzie. Stare dzieje, wybaczyłem, tym bardziej że ten artysta już nie żyje… I jeszcze ciekawostka: podczas nagrania w latach dziewięćdziesiątych w studiu Antoniego Kopffa Antek namówił mnie, aby wyciąć pointę, zbyt radykalną, jak uważał. A oto ta obcięta pointa: A gdy duże dzieci już wyrosną z malców, to babcię oddamy do domu starców! Zapraszam do posłuchania: LAURKA DLA BABCI

Subscribe
Powiadom o
guest

2 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments