ŚWIĘTA HIPOKRYZJA: DLACZEGO KOŚCIÓŁ TAK KOCHA CIERPIENIE SWOICH OWIECZEK?

Bo są dwa rodzaje bólu, Oskarku. Cierpienie fizyczne i cierpienie duchowe. Cierpienie fizyczne się znosi. Cierpienie duchowe się wybiera.- Éric-Emmanuel Schmitt

To oczywiste, skąd bierze się gloryfikowanie cierpienia w Kościele katolickim. Chodzi o możliwość naśladowania Jezusa i uczestnictwa w Jego dziele zbawienia. I nie, nie cofamy się do XIII wieku, kiedy biczownicy smagali się do krwi, aby zadośćuczynić Bogu za swoje i cudze grzechy. Nie tak znowu dawno, nasz święty Karol gorliwie zachęcał do cierpienia, które – jak twierdził – może być źródłem duchowego wzrostu i zbawienia, jeśli jest przyjęte z wiarą i miłością. Jakże piękne słowa. Szkoda, że dla tych, którzy cierpią, bywają one równie pocieszające co kaftan bezpieczeństwa dla pacjenta Tworek.

Katolicy byli tak zafascynowani cierpieniem, że potrafili ze swoimi ciałami robić przerażające rzeczy, i za to potem zostawali świętymi, jak chociażby święta Katarzyna ze Sieny. Orygenes, jeden z najsłynniejszych Ojców Kościoła, wykastrował się w imię czystości, a święty Szymon Słupnik spędził dziesiątki lat na słupie, umartwiając się i modląc. Nie mam nic przeciwko temu – jeśli ktoś chce cierpieć, niech cierpi, gorzej gdy jego wiara powoduje cierpienie innych. W przypadku KK mówimy nie o setkach czy tysiącach, ale o milionach!

Niektóre źródła podają, że Kościół ma na swoim koncie nawet 130 milionów ofiar. Ale kto to teraz policzy? Krucjaty, wojny religijne, inkwizycja – wszystko to powodowało niewyobrażalne cierpienia i śmierć. Co na to Kościół? Niewzruszona obojętność. Co na to miłosierny Bóg? Niewzruszona obojętność. Historia historią, ale mnie bardziej interesuje współczesność. I tutaj od razu na myśl przychodzi Matka Teresa z Kalkuty.

Ta albańska zakonnica, ogłoszona świętą przez papieża Franciszka, prowadziła hospicja dla umierających, ubogich, chorych i sierot. W jej ośrodkach praktycznie nie stosowano środków przeciwbólowych, a strzykawki po użyciu przepłukiwano w zimnej wodzie i używano ponownie. A przecież Matka Teresa miała pieniądze – i to ogromne! Dysponowała majątkiem wynoszącym ponad 100 milionów dolarów. Na opiekę nad potrzebującymi przeznaczyła zaledwie 5% tych środków. Reszta? Proszę zgadnąć. Tak, cała reszta została wysłana do Watykanu. Cierpienie umierających chorych nie miało znaczenia, liczyła się kasa dla papieża.

I nic się nie zmienia. Hierarchowie Kościoła pozostają w tej samej, dobrze znanej pozycji – na tronie hipokryzji. Ich stosunek do pokrzywdzonych dzieci, wykorzystywanych seksualnie przez byczków w czarnych sukienkach, jest najlepszym tego przykładem. Rada Prawna Konferencji Episkopatu Polski ostrzega biskupów, że komisja do spraw wyjaśniania przypadków pedofilii może być „niebezpieczna” – więc lepiej jej nie powoływać. I to jest właśnie ten Kościół, który tak bardzo wrażliwy jest na cierpienia Jezusa, a jednocześnie kompletnie głuchy na cierpienia tysięcy swoich pobekujących owieczek.

p.s.

Nie ma chyba Polaka, który nie znałby tej pieśni biesiadnej, konkretnie pierwszej zwrotki. I tyle! Nic dziwnego, bo tych zwrotek jest dużo, wciąż powstawały nowe dopisywane do słów poety Stefana Witwickiego, przyjaciela samego Adama Mickiewicza. Melodia z XVIII wieku jest anonimowa, nazywano ją nawet kiedyś pieśnią krakowską. Musiałem ją dołączyć do swojego zbioru, ale nagrałem tylko wybrane cztery zwrotki. W nagraniu usłyszycie mojego najlepszego przyjaciela, nieżyjącego już kompozytora Marka Krejzlera i naszych wspólnych przyjaciół, muzyków którzy także w znakomitej większości są po drugiej stronie lustra. – PIJE KUBA DO JAKUBA

Subscribe
Powiadom o
guest

7 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments